Wczorajsza sesja na warszawskiej giełdzie mogła mocno rozczarować. Wzrost indeksu WIG o 0,25 proc., WIG20 o 0,57 proc. oraz spadek mWIG40 o 0,63 proc. w sytuacji, gdy na głównych europejskich parkietach królowały ponad 1,5 proc. wzrosty mogą bowiem być odbierane - przynajmniej teoretycznie - jako pewien sygnał dużej słabości rynku. Jest zbyt wcześnie na postawienie takiego wniosku.
Nie można wykluczać, że ta wczorajsza wstrzemięźliwość do zakupów akcji na GPW, bardziej była wynikiem wyczekiwania na rozstrzygniecie sytuacji na świecie, niż wynikała z braku wiary w kontynuację, rozpoczętego w połowie marca, wzrostu. Wychodząc z tego założenia, dziś należałoby zakładać zdecydowane wzrosty w Warszawie.
Wczorajsze zachowanie Wall Street, które było bezpośrednią reakcją na wyniki amerykańskich spółek, w dużym stopniu wyjaśnia sytuację, ponownie dając nadzieję na ruch wzrostowy w najbliższych tygodniach.
W sposób bezpośredni dzisiejsza sesja na GPW powinna być pochodną impulsów płynących z zagranicy, zwłaszcza ze spółek publikujących wyniki kwartalne, gdyż to one obecnie ogniskują całą uwagę rynków.
Opublikowane wczoraj po sesji w USA wyniki IBM i Ebay, zostały dobrze przyjęte i nagrodzone wzrostem akcji o odpowiednio 3,5 proc. i 0,4 proc. w handlu posesyjnym. To będzie zachęcać do zakupów i wzrostów na otwarciu sesji w Warszawie. Dalsze jej losy będą natomiast już uzależnione od publikowanych dziś wyników Bank Of New York, Merrill Lynch i Nokii.