W kwietniu w sektorach pozarolniczych w USA zlikwidowano jedynie 20 tysięcy etatów - wynika z opublikowanego w piątek raportu Departamentu Pracy w Waszyngtonie. Tak niska liczba okazała się sporym zaskoczeniem dla ekonomistów, spodziewających się spadku zatrudnienia o 75 tys. etatów. W marcu ubytek wynosił 81 tys. etatów.
Niespodziewanie zmniejszyła się też stopa bezrobocia, bo część Amerykanów znalazła pracę na niepełny etat. Stopa ta wyniosła 5 proc., chociaż miała wzrosnąć do 5,2 proc., z 5,1 proc. notowanych miesiąc wcześniej. Gdyby stało się tak, jak sądzili fachowcy, bezrobocie byłoby obecnie najwyższe od trzech lat.
Konsumpcja się trzyma
- Mamy recesję, ten raport tego nie zmienia. Natomiast daje on podstawy, żeby sądzić, że spowolnienie będzie łagodne. Wydatki konsumpcyjne nie spadną na łeb na szyję - skomentowała piątkowe dane Ellen Zentner, ekonomistka z nowojorskiego oddziału Bank of Tokyo Mitsubishi UFJ, w wypowiedzi dla serwisu Bloomberga. - Konsumenci zaczną za chwilę realizować przyznane przez rząd ulgi podatkowe, co praktycznie zagwarantuje wzrost zatrudnienia - dodał Bill Cheney, główny ekonomista z firmy John Hancock Financial Services w Bostonie.
Jak ogłoszono w minionym tygodniu, w I kwartale gospodarka Stanów Zjednoczonych rozwijała się w tempie 0,6 proc. (w skali roku), takim samym, jak kwartał wcześniej. Dane okazały się lepsze od 0,5 proc. oczekiwanych przez ekonomistów. A jeszcze na początku roku dominował pogląd, że gospodarka ugnie się pod ciężarem problemów na rynku kredytowym, spadków cen nieruchomości oraz gwałtownego wzrostu kosztów surowców. Wieszczono, że dojdzie do spadku produktu krajowego, a w najlepszym wypadku pozostanie on na stałym poziomie.