Po spadku do poziomu najniższego od pięciu tygodni na koniec zeszłego tygodnia notowania miedzi nieco się odbiły, ale od dziś znów będą pod presją. Powodem jest wznowienie wydobycia w dwóch dużych kopalniach w Chile. Negatywnie na notowania metalu może też wpływać dalsze umocnienie dolara.
W czwartek, w reakcji na silny wzrost notowań amerykańskiej waluty, miedź staniała o blisko 4 proc. i na zamknięciu sesji na Londyńskiej Giełdzie Metali kosztowała po 8220 USD za tonę. Był to najniższy poziom zamknięcia od 26 marca. W piątek ceny wzrosły o ponad 2 proc., do 8410 USD za tonę, a analitycy komentowali, że taki poziom jest bardziej realny ze względu na niski stan zapasów metalu i niepewność co do wydobycia rudy miedzi w Chile. W kilku tamtejszych kopalniach należących do firmy Codelco, będącej światowym liderem w produkcji miedzi, od dwóch tygodni trwa strajk pracowników kontraktowych, domagających się premii i dodatkowych przywilejów. Spowodował on przerwę w wydobyciu, bo strajkujący przeszkodzili w podjęciu pracy przez etatowych pracowników Codelco. Firma straciła 100 mln USD.
Codelco w sobotę podało jednak, że ostatecznie udało się przywrócić wydobycie w kopalniach El Teniente i Andina, bardzo ważnych, bo odpowiadających razem za 37 proc. produkcji całego koncernu. Obie kopalnie, dzięki pracownikom etatowym, działały na 90 proc. możliwości. To oznacza możliwość wzrostu podaży i spadku cen miedzi. Może do niego też doprowadzić dalszy wzrost notowań dolara, któremu powinny pomóc ostatnie lepsze dane z gospodarki USA.