Wczorajsza sesja w Warszawie zakończyła się wzrostem indeksu WIG20 o 1,07 proc. do 3056,51 pkt. To najwyższe zamknięcie do 25 lutego br. Martwić mogą tylko wciąż niewielkie obroty, które nie potwierdzają tendencji wzrostowej.
Środowa zwyżka indeksu dużych spółek nie zmienia układu sił na rynku. W dalszym ciągu lekką przewagę ma popyt, a rynek stoi przed szansą wybicia górą z 4 miesięcznej konsolidacji, co mogłoby doprowadzić indeks WIG20 do 3330 pkt.
Korzystna sytuacja techniczna na wykresie WIG20, gdzie przed tygodniem została utworzona, zapowiadająca wzrosty, formacja odwróconej głowy z ramionami, w połączeniu z utrzymującym się na świecie dobrym klimatem inwestycyjnym, to główne czynniki przemawiające za realizacją wzrostowego scenariusza.
Niepokoić natomiast mogą utrzymujące się na giełdzie niewielkie obroty, co w sytuacji gdy na świecie indeksy rosną, świadczy o małym zainteresowaniu kupnem akcji w Warszawie. Przede wszystkim jednak niepokoi, widoczny już gołym okiem, brak dużych pieniędzy na GPW. Jeżeli te się nie pojawią, to trudno będzie o silne wzrosty na GPW. Nawet jeżeli przyjmiemy, że będą one mieć jedynie korekcyjny charakter.
Obecnie popyt dysponuje lekką przewagą, ale czas gra na niekorzyść posiadaczy akcji. Im dłużej polski rynek akcji zwleka z ruchem do góry, tym zmniejsza się jego prawdopodobieństwo. Rosną bowiem szanse, że rozpoczęte w połowie marca ożywienie na światowych rynkach akcji, budowane przede wszystkim na nadziejach na zakończenie kryzysu finansowego i odbicie amerykańskiej gospodarki w II połowie roku zakończy się. Wówczas rynki akcji wrócą do spadków. W takiej sytuacji GPW nie będzie wyjątkiem i spadki dotkną również warszawską giełdę.