Cena ropy naftowej po raz pierwszy w dziejach przekroczyła wczoraj w Nowym Jorku barierę 129 dolarów za baryłkę. Uczestnicy rynku zareagowali w ten sposób na prognozę miliardera Boone?a Pickensa, który zapowiedział, że jeszcze w tym roku ropa może kosztować po 150 USD za baryłkę. - Ceny będą rosły, ponieważ podaż nie dotrzymuje tempa popytowi - powiedział w wywiadzie dla CNBC Pickens. Jest on założycielem i prezesem funduszu hedgingowego BP Capital LLC z siedzibą w Dallas.
W miniony piątek ropa zdrożała na zamknięciu na nowojorskiej giełdzie o ponad 2 USD na baryłce, gdy Goldman Sachs podniósł swoją prognozę na drugie półrocze ze 107 USD do 141 USD. Bank uzasadnił to zmniejszeniem podaży. We wczorajszych notach do inwestorów również Credit Suisse Group i Societe Generale podniosły ceny ropy prognozowane na lata 2008 i 2009. Jako przyczynę tej decyzji oba podały zwiększony napływ kapitału do funduszy inwestujących w surowce, a także ograniczenia w dostawach.
W czasie wczorajszych notowań na New York Mercantile Exchange cena baryłki ropy z czerwcową dostawą wzrosła do rekordowego poziomu 129,31 USD. Również na londyńskiej giełdzie ICE padł rekord w wysokości 127,49 USD.
Ropa drożała wczoraj także dlatego, że znowu osłabił się kurs dolara w stosunku do euro. W tej sytuacji inwestorzy zwiększają zakupy surowców, by zabezpieczyć się w ten sposób przed dalszą deprecjacją amerykańskiej waluty, w której denominowane są światowe ceny ropy, metali przemysłowych i szlachetnych kruszców.