To była pierwsza sytuacja, kiedy Amerykanie udzielili nam pomocy prawnej w takim zakresie. W kolejce do rozpatrzenia czeka kilkadziesiąt innych spraw, które im zgłosiliśmy - mówi Grzegorz Żurawski, rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości. Komentuje w ten sposób informację o przekazaniu odzyskanych 16,5 mln dolarów (około 35 mln zł) ofiarom oszustw dokonanych przez firmę WGI (Warszawską Grupę Inwestycyjną), którą w czwartek ujawnił Victor Ashe, ambasador USA w Polsce.
- Te pieniądze już od dwóch lat czekały na odbiór, ale strona polska nie podjęła żadnych działań, aby je odzyskać - ocenia natomiast Robert Nogacki, prawnik współpracujący ze Stowarzyszeniem WGI Wierzyciele, skupiającym osoby poszkodowane. - To sukces sądu prowadzącego sprawę, FBI i mój. Resort sprawiedliwości zrobił tyle dobrego, że nie przeszkadzał - mówi Lechosław Kochański, syndyk majątku WGI Consulting.
Inwestorzy oszukani przez Dom Maklerski WGI (obecnie w upadłości) i jego spółkę zależną WGI Consulting nie mogą jednak czuć się w pełni usatysfakcjonowani. Stowarzyszenie reprezentujące poszkodowanych w tej największej aferze związanej z rynkiem kapitałowym w Polsce szacuje ich straty na 320 mln zł. Odzyskana kwota stanowi więc tylko 11 proc. tej sumy.
Co więcej, kwota trafi jedynie do syndyka WGI Consulting. Oznacza to, że nie zostanie rozdysponowana wśród wszystkich oszukanych inwestorów. Do WGI Consulting poprzez emitowane obligacje trafiała bowiem jedynie część defraudowanych pieniędzy, resztę przekazywano bez jakiejkolwiek ewidencji. - To, czy środki inwestora zostały zapisane w postaci obligacji, miało w praktyce charakter losowy. Decyzja o przekazaniu pieniędzy syndykowi spółki zależnej WGI oznacza więc, że rekompensaty stosowne do poniesionych strat uzyskają jedynie ci klienci, których straty są potwierdzone emitowanymi obligacjami - mówi Robert Nogacki. - Nie mam innej możliwości, jak tylko przyznać odszkodowania w oparciu o obligacje zapisane na rachunkach - tłumaczy Lechosław Kochański. Przyznaje, że w ten sposób środki trafią do poszkodowanych w sposób de facto losowy.
- Nie można jednak powiedzieć, że nie jesteśmy zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Gdyby bowiem pieniądze trafiły do syndyka DM WGI, to zająłby je Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, który jest uprzywilejowanym wierzycielem WGI - zaznacza Wojciech Zawadzki, członek zarządu Stowarzyszenia Wierzycieli WGI.