Nawet o 10,75 USD drożała na nowojorskiej giełdzie w piątek ropa naftowa. Cena baryłki amerykańskiego surowca z lipcowym terminem dostawy osiągnęła 138,54 USD. Pokonała więc historyczny szczyt odnotowany 22 maja - 135,09 USD. W tym samym czasie baryłka ropy Brent podrożała o 8,2 proc., do 138,12 USD.
Jedną z przyczyn nagłej zwyżki cen surowca było osłabienie kursu dolara związane z danymi o bezrobociu w USA oraz spekulacjami na temat podwyższenia stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny.
Na inwestorów zadziałała również prognoza banku Morgan Stanley mówiąca, że do 4 lipca ropa naftowa osiągnie cenę 150 USD za baryłkę. - Może dojść do dużej zwyżki, gdyż Azja kupuje wielką część surowca z Bliskiego Wschodu - stwierdził Ole Slorer, jeden z autorów raportu amerykańskiego banku.
- Pieniądze znów płyną na rynek ropy i surowców. Przy obecnej sytuacji na nim istnieje tendencja do zwracania uwagi na sygnały świadczące o hossie - wskazuje Olivier Jakob, analityk z Petromatrix.
Do zwyżki cen ropy przyczyniła się też wypowiedź izraelskiego ministra obrony Szaula Mofaza o "nieuniknionym" ataku na Iran.