W kwietniu Amerykanie podpisali o 6,3 proc. więcej wstępnych umów kupna-sprzedaży domów niż w marcu. Dane wskazują na ożywienie na rynku nieruchomości. O końcu kryzysu mówić jednak nie można.

Miesiąc wcześniej wskaźnik spadł o 1 proc. Ekonomiści spodziewali się, że w kwietniu zanotuje zniżkę o kolejne 0,4 proc. Dane więc ich zaskoczyły. Okazało się, że liczba umów kupna-sprzedaży osiągnęła poziom najwyższy od sześciu miesięcy. Z drugiej strony wciąż jednak jest ona niższa aż o 17 proc., niż w kwietniu zeszłego roku. To dobrze pokazuje, jak głęboki jest kryzys na rynku domów, który doprowadził na skraj zapaści całą amerykańską gospodarkę. Do odrobienia pełni strat jest jeszcze długa droga.

Na spadek zainteresowania zakupem domów w minionych miesiącach wpływało zaostrzenie reguł udzielania kredytów hipotecznych. Dzięki temu, że ceny domów spadły, część klientów znów kwalifikuje się do udzielenia im pożyczek, dlatego zaczynają oni rozglądać się za zakupem. Fachowcy oczekują, że większe ożywienie w handlu domami nastąpi w 2009 r.