Dokonaną niedawno obniżkę tegorocznych prognoz finansowych Ganta Development odczują nie tylko posiadacze akcji dolnośląskiego dewelopera, które potaniały od tej korekty już o kilkanaście procent, lecz również menedżerowie spółki. Nie chodzi tylko o to, że są oni także akcjonariuszami Ganta. Od wypracowanego w tym roku zysku zależy również ich wynagrodzenie, a dokładniej - premie, jakie mogli otrzymać.
Przypomnijmy, że w kwietniu członkowie zarządu zawarli umowy, na postawie których mieli otrzymać roczne premie motywacyjne. Wysokość tych premii nie została ujawniona, aczkolwiek nieoficjalnie mówiło się, że mogłyby one sięgnąć łącznie kilku procent rocznego zarobku.
Inwestorzy poznali natomiast kryteria, od których uzależniono przyznanie bonusów. Prawo do premii miało powstać wyłącznie wtedy, gdy zysk netto grupy za 2008 rok przekroczy 150 mln zł (oficjalne prognozy ze stycznia zakładały, że sięgnie on 172 mln zł), a w 2009 roku będzie co najmniej o 20 mln zł wyższy od wypracowanego w tym roku. Im wyższa byłaby nadwyżka ponad te kwoty, tym wyższe byłyby premie. Ich wysokość wzrosłaby jeszcze bardziej, gdyby na koniec roku kurs dolnośląskiej spółki przekroczył 75 zł.
Gdy zawierano powyższe umowy, akcje dewelopera wyceniano na GPW na około 34 zł. Teraz - na nieco ponad 21 zł. Przy obecnej sytuacji na giełdach trudno oczekiwać, że do końca roku kurs Ganta wzrośnie niemal czterokrotnie.
Nawet gdyby - hipotetycznie - tak się stało, to niespełniony zostanie pierwszy, podstawowy warunek przyznania premii. Nowe prognozy Ganta zakładają bowiem, że w tym roku zysk netto sięgnie tylko 101,6 mln zł.