Notowania ropy naftowej odbijały się wczoraj po największym dwudniowym spadku od czterech lat, jaki nastąpił w poniedziałek i wtorek. Baryłka kosztowała w Nowym Jorku 93,5 USD. Ci, którzy uważają, że to dobry moment do zakupów, powinni jednak być ostrożni. Z nowych prognoz banku Goldman Sachs wynika, że w razie recesji ropa stanieje do 75 USD.
Baryłka zdrożała wczoraj o ponad 2,5 proc. z 91,15 USD zanotowanych na koniec wtorkowej sesji. Zapewne chodziło tylko o odreagowanie wcześniejszego spadku, chociaż część analityków przypisywała takie zachowanie rynku akcji ratunkowej dla AIG. Fakt, że ubezpieczyciel nie upadnie, trochę zmniejszył obawy o pogłębienie problemów w branży finansowej i w całej amerykańskiej i światowej gospodarce.
Pewną zachętę do zakupów ropy mógł też wczoraj stanowić cotygodniowy raport amerykańskiego Departamentu Energii o zapasach surowca. Spadły one w zeszłym tygodniu o 6,33 mln baryłek, już po raz czwarty z rzędu, a przyczyną było zmniejszenie wydobycia spowodowane huraganem Ike.
Po ostatnich ostrych spadkach nawet analitycy banku Goldman Sachs, wcześniej przewidujący powrót cen ropy do 149 USD, zmienili prognozy. Teraz spodziewają się średnich notowań w ciągu kolejnych trzech miesięcy rzędu 115 USD. Dopuszczają przy tym scenariusz, że jeśli globalna gospodarka znajdzie się w recesji, to baryłka może kosztować tylko 75 USD.
Na rynku w Londynie ropa Brent we wtorek po raz pierwszy od miesięcy kosztowała mniej niż 90 USD. Wczoraj jednak zdrożała powyżej tej granicy.