Po okresie zdecydowanej przewagi kupujących dolary, mamy w ostatnich dniach okres namysłu, co dalej. Pozwala to walutom światowym odrabiać straty względem amerykańskiego pieniądza, ale nie jest to diametralny zwrot sytuacji. Dlatego w dłuższej perspektywie można oczekiwać dalszego umacniania się dolara. Wczoraj euro podniosło się znów w okolice 1,45 USD, czyli mniej więcej do tego miejsca, w jakim było we wtorek. Tak samo jak wtedy nie udało się utrzymać kursu na tej wysokości. Po południu zaczęła się realizacja zysków ze wspólnej waluty. Widać wciąż znaczną korelację z wydarzeniami na giełdach. Póki przez większość dnia notowania kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy trzymały się mocno, dolar tracił. Gdy otworzył się rynek kasowy w Ameryce, zaczął zyskiwać, gdyż okazało się, że odbicie nie przybiera trwałej postaci. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie to skłonność inwestorów do ryzyka będzie determinować kursy walutowe. To sprzyja dolarowi, a skłania do obaw o złotego.