Przedstawiciele branży liczą się z tym, że II połowa roku wypadnie słabiej pod względem wyników finansowych. Na początku roku ceny stali poszły gwałtownie w górę, osiągając poziom, który przestał być akceptowany przez kontrahentów. Wielu z nich zdecydowało się nawet na wstrzymanie inwestycji do czasu spadku mocno wyśrubowanych notowań.
Korekta, ale płytsza
Za podwyżką stoją koncerny hutnicze, które borykają się ze zwiększającymi się kosztami: wytwarzania surowców, energii oraz pracy. - Ciągle rosnące koszty produkcji wyrobów hutniczych spowodują, że korekta siłą rzeczy będzie płytsza niż w poprzednich latach, kiedy ceny spadały do poziomu sprzed hossy - uważa Robert Wojdyna, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.
Doświadczeni dystrybutorzy stali przygotowują się do korekty i znacznie obniżają zapasy, by nie stracić na spadku cen. Ubiegłoroczna korekta miała typowe cechy pęknięcia bańki spekulacyjnej. Wówczas wiele firm zachłysnęło się znakomitą sprzedażą w I półroczu i zapełniało magazyny pod sufit. Kiedy w II półroczu ceny gwałtownie spadły na skutek nadpodaży, przedsiębiorcy odnotowali dotkliwe straty, "zjadając" profity osiągnięte we wcześniejszych miesiącach.
Brak dużych inwestycji