Organizacja Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC), które dostarczają na światowy rynek ponad 40 proc. tego surowca, jest zdecydowana zmniejszyć wydobycie po raz pierwszy od prawie dwóch lat. Jej członkowie chcą powstrzymać spadek cen ropy, które coraz wyraźniej zmierzają w kierunku 50 USD za baryłkę.

Na nowojorskiej Mercantile Exchange w ciągu minionych dwóch tygodni 50-ciokrotnie wzrosła liczba opcji na sprzedaż ropy po 50 USD w grudniu. Analitycy dwóch potężnych graczy z rynku surowcowego, amerykańskich banków inwestycyjnych Goldman Sachs i Merrill Lynch, przewidują, że cena surowca, która w minionym tygodniu była już o ponad połowę niższa od lipcowego rekordu i najniższa od 14 miesięcy, może spaść o dalsze 44 proc. w wyniku recesji ogarniającej światową gospodarkę. Wczoraj za baryłkę w Londynie płacono 71,25 USD.

Zaalarmowana tym OPEC w ciągu kilku dni dwukrotnie przyspieszała zwołanie spotkania ministrów ds. ropy, początkowo zapowiedzianego na połowę grudnia. Ostatecznie odbędzie się ono już w najbliższy piątek w Wiedniu. Szef OPEC Chakib Khelil powiedział, że redukcja limitu dziennego wydobycia może sięgnąć 2 mln baryłek, bo wzrost popytu ma być najmniejszy od 1993 r. Teraz dzienny limit wynosi 28,8 mln baryłek.

Poszczególne kraje OPEC zazwyczaj przekraczają przyznane im limity wydobycia, ale teraz wydają się wyjątkowo zdeterminowane, by podaż ropy rzeczywiście zmniejszyć. Nawet przy obecnych cenach Wenezuela i Iran będą miały kłopoty ze zrównoważeniem budżetów, bo konstruowały je, przyjmując cenę baryłki ropy na poziomie 80 USD.