[b]Wartość pana portfela sukcesywnie rosła, aż do ostatnich tygodni konkursu, potem przyszło załamanie. Co się stało?[/b]
Szło mi dobrze, dopóki nie zerknąłem na ranking. Kiedy zobaczyłem, że moja pozycja jest wysoka, doszły do głosu emocje i presja. Miałem też prawdziwego pecha, dokonywałem transakcji, była burza i odcięło mi prąd. Straciłem sporo, później, jeśli chce się człowiek odegrać, to stresu jest jeszcze więcej – i wyszło jak wyszło. Nie jestem profesjonalistą, więc nie umiem opanować emocji, trudno.
[b]Od kiedy więc inwestuje pan na giełdzie?[/b]
Mój brat zainteresował mnie giełdą kilka lat temu. Kontraktami zacząłem obracać mniej więcej przed rokiem, można więc mówić o szczęściu początkującego. Wcześniej inwestowałem w jednostki funduszy.
Giełda to dla mnie raczej hobby. Moja praca wiąże się z długimi wyjazdami zagranicznymi. Gram, kiedy jestem w Polsce. Taki tryb pozytywnie wpływa na moje wyniki, bo im więcej czasu spędzam na inwestowaniu, tym są one słabsze (śmiech). Zdarza się, że czasem przed wyjazdem ustawiam jakieś zlecenie i po powrocie jestem mile zaskoczony.