Odwrócenie trendu wzrostowego nie musi nastąpić, pod warunkiem, że rynki dostaną dawkę dalszych, pozytywnych informacji z realnej gospodarki. – Letnie wzrosty na giełdach były właśnie efektem dyskontowania tego typu pozytywnych sygnałów. W USA spadło bezrobocie, wzrosła sprzedaż nieruchomości i poprawiły się nastroje konsumenckie. W Chinach rząd zapowiedział program inwestycji infrastrukturalnych. Podobnie w Brazylii 65 mld dolarów zostanie wydanych na drogi i koleje. W Europie ECB zapewnił o swojej gotowości do skupowania obligacji – przekonuje Rafał Matulewicz, dyrektor zarządzający ds. inwestycji w PKO TFI..
Na co czekamy teraz? - Na wybory w USA, szczególnie na ich fiskalne konsekwencje – przedłużenie wprowadzonych przez Busha ulg podatkowych a także na hiszpański bailout. W tym przypadku wszystko w rękach Mariano Rajoya, premiera Hiszpanii – mówi Matulewicz.
W ciągu najbliższych tygodni może się zatem okazać, czy czekają nas zwyżki i czy będziemy mieli do czynienia z „wielką rotacją" – ruchem pieniądza z inwestycji, które przynoszą obecnie realną a nawet nominalną stratę, jak krótkoterminowe obligacje niemieckie, w kierunku bardziej ryzykownych aktywów. - Stosunek wycen spółek cyklicznych do defensywnych jest bliski poziomu z przełomu lat 2008/2009. To świadczy o wciąż ograniczonym apetycie na ryzyko – uważa Matulewicz.
- Pozytywne rozstrzygnięcie jest prawdopodobne, choć nie przesądzone. Wyniki spółek amerykańskich pokazują, że „wycisnęły" one już wszystko z obecnego światowego wzrostu gospodarczego. Jeżeli w ciągu najbliższych miesięcy dynamika globalnego wzrostu gospodarczego przebije 4-5 proc. a wskaźniki PMI zdecydowanie przekroczą poziom 50 pkt. możemy spodziewać się wzrostów na kolejne dwa-trzy kwartały. Do tego czasu, a więc w najbliższych dwóch-trzech miesiącach, rynek akcji może pozostać bez mocy do dalszych wzrostów, a w cenie cały czas będą duże płynne spółki, płacące dywidendy – mówi Matulewicz.
Dlatego w ciągu najbliższych miesięcy PKO TFI radzi inwestować m.in. w fundusze mieszane stabilnego wzrostu. – Fundusze tego typu nie zachwycają wynikami podczas hossy, są jednak dobrym pomysłem na okres przejściowy pomiędzy obligacjami a akcjami, kiedy obie klasy aktywów dają zarobić, jednak nie ujawniają (akcje – jeszcze, a obligacje – już) w pełni swojego potencjału – mówi Janusz Władyczak, dyrektor produktów inwestycyjnych PKO TFI.