Toteż w najlepsze trwa zbiórka pieniędzy, gdzie się tylko da. W nadmorskim kurorcie Kennebunkport w stanie Maine, gdzie od dawna letnie wakacje spędza rodzina Bushów, spotkali się ofiarodawcy mający nadzieję wprowadzić do Białego Domu najnowszego przedstawiciela tej politycznej dynastii. Obecni byli rodzice Jeba Busha, a wstępne na tę imprezę kosztowało 27 tys. USD. Ściślej, każdy uczestnik zobowiązał się zebrać tzw. pakiet 10 czeków po 2,7 tys. USD, bo taka jest maksymalna kwota, jaką indywidualny wyborca może wpłacić w tej jeszcze wstępnej fazie kampanii. To niewiele, zważywszy że łączne koszty przyszłorocznych wyborów prezydenckich szacuje się na 5 mld USD, co oznacza, że od teraz do wyborów, każdego dnia Amerykanie będą płacić na nie ponad 10 mln USD.
Główna kandydatka Demokratów Hillary Clinton w pierwszych trzech miesiącach kampanii zgromadziła 45 mln USD, przy czym 91 proc. pieniędzy stanowiły datki w kwocie poniżej 100 USD.