Nic dziwnego więc, że w trakcie kampanii sztabowcy Trumpa wypuścili reklamę wyborczą, w której atakowano związki Hillary Clinton z wielkimi bankami. Pokazano w niej kandydatkę demokratów radośnie witającą się z Lloydem Blankfeinem, prezesem Goldman Sachs. W tle słychać było głos Donalda Trumpa mówiący: „To globalna struktura władzy odpowiedzialna za decyzje ekonomiczne, które obrabowały naszą klasę pracującą, struktura, która pozbawiła nasz kraj jego bogactwa i włożyła te pieniądze w kieszenie grupy wielkich korporacji oraz tworów politycznych". Gdy Hillary uzyskała poparcie radykalnie lewicowego senatora Berniego Sandersa, jej konkurenta w demokratycznych prawyborach, Trump tweetował: „Bernie Sanders wspierający oszukańczą Hillary Clinton to jak ruch Occupy Wall Street popierający Goldman Sachs". W starciu w republikańskich prawyborach z senatorem Tedem Cruzem wypominał mu, że brał pożyczki z Goldman Sachs, i pisał na Twitterze: „Goldman Sachs posiada go, a on zrobi wszystko, czego oni zażądają". Żona Teda Cruza Heidi przez kilka lat była wysokiej rangi menedżerem w Goldman Sachs, co wypominała jej część współpracowników Trumpa.
Po wyborach krytyka Goldmana oraz innych wielkich banków ze strony Trumpa jednak ucichła. Zmieniło się również podejście niektórych przedstawicieli wielkich instytucji finansowych do nowego prezydenta. Jeszcze we wrześniu 2016 r. Lloyd Blankfein twierdził, że „przeraża go" pomysł dania Trumpowi dostępu do walizki z kodami nuklearnymi. W grudniu mówił już jednak, że Trump to „mądry facet". – Pan Trump może się okazać o wiele lepszym prezydentem niż każdy inny, kto byłby na jego miejscu – przekonywał prezes Goldman Sachs. Jak widać, kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami, a prezesi wielkich banków nie czują urazy za wiecową retorykę.
O tym, że Trump nie będzie prowadził wojny przeciwko Goldmanowi, można się było przekonać, przyglądając się jego pierwszym nominacjom. Kluczowe stanowisko sekretarza skarbu dostał Steven Mnuchin, który pracował w Goldmanie w latach 1985–2002 i był nawet w tym banku partnerem, by później zarządzać funduszami hedgingowymi i produkować hollywoodzkie megahity. (Robert Mnuchin, ojciec sekretarza skarbu, to też weteran bankowości inwestycyjnej. Pracował w Goldman Sachs od 1957 r.). Zanim został nominowany na sekretarza skarbu, odpowiadał za finanse podczas kampanii wyborczej Trumpa, de facto ratując ją przed upadkiem. Steve Bannon, główny strateg Białego Domu i jeden z twórców sukcesu wyborczego Trumpa, był w latach 80. bankierem inwestycyjnym w Goldman Sachs specjalizującym się fuzjach i przejęciach. (Wcześniej służył w Marynarce Wojennej USA, gdzie doszedł do stopnia porucznika i stanowiska specjalnego asystenta szefa operacji morskich.) Gary Cohn, dyrektor Narodowej Rady Ekonomicznej przy prezydencie USA, był do niedawna dyrektorem operacyjnym Goldman Sachs, czyli de facto numerem dwa w tym banku. Niektórzy wskazywali, że zgodził się przyjąć nominację od Trumpa, bo znudziło mu się czekanie, aż Blankfein przejdzie na emeryturę i zwolni fotel prezesa. Inwestorzy, widząc te nominacje, mogli uznać, że nowa administracja krzywdy bankowi nie zrobi...
Kadry decydują o wszystkim
Goldman Sachs może się pochwalić wieloma politycznymi prominentami, którzy byli lub są jego pracownikami. W grupie tej, poza Mnuchinem, znalazło się czterech amerykańskich sekretarzy skarbu: Henry Fowler (1965–1969), Robert Rubin (1995–1999), Larry Summers (1999–2001) i Henry Paulson (2006–2009), który w latach 1999–2006 był prezesem Goldman Sachs. Byłymi pracownikami Goldmana są również Neel Kashkari, wysoki urzędnik Departamentu Skarbu za Paulsona, odpowiedzialny za program pomocy dla banków TARP, William Dudley, szef oddziału Rezerwy Federalnej w Nowym Jorku, a także Gary Gensler, przewodniczący amerykańskiego organu regulacyjnego CFTC. Spośród europejskich decydentów dla Goldman Sachs pracowali m.in.: Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego (od 2011 r.), Mark Carney, prezes Banku Anglii (od 2013 r.), a wcześniej szef Banku Kanady (2008–2013), Mario Monti, były premier Włoch (2011–2013), a wcześniej komisarz europejski (1995–2004), Lucas Papademos, były premier Grecji (2011–2012), a wcześniej wiceprezes EBC (2002–2010) i szef Banku Grecji (1994–2002), czy też Romano Prodi, były premier Włoch (1996–1998 i 2006–2008), będący też byłym przewodniczącym Komisji Europejskiej (1999–2004). Jose Manuel Barroso, inny były szef KE (2004–2014) i zarazem były premier Portugalii (2002–2004), pracuje w Goldmanie od listopada 2016 r. Ten bank zatrudniał też przez jakiś czas byłego polskiego premiera Kazimierza Marcinkiewicza (2005–2006). Tak silne związki kadrowe między Goldmanem a światem polityki oraz bankowości centralnej są od wielu lat pożywką dla teorii spiskowych. Jak to się więc stało, że chętnie odwołujący się do spiskowego myślenia prezydent Trump zasilił swoją administrację ludźmi z tego banku?
Roger Stone, znany republikański strateg, doradzający jeszcze Nixonowi, pytał jakiś czas temu Trumpa, czemu wybiera do swojej ekipy ludzi z Goldman Sachs. – To naprawdę, naprawdę mądrzy ludzie. Jeśli ktoś nie uważa, że to ja będę kreował politykę, a oni ją wykonywali, ten nie rozumie, dlaczego ich zatrudniłem – odpowiedział mu obecny prezydent. Polityczny strateg wskazuje, że Trump, dobierając sobie współpracowników i nadzorując ich pracę, zachował swój dawny biznesowy styl kierowania. – Trump przez całą swoją karierę dobrze oceniał ludzkie charaktery i wybierał nadzwyczajnych ludzi, którzy z nim pracowali. Później ich wspierał. On zawsze operował w ten sposób w biznesie i to działało na jego korzyść. Jednocześnie zawsze dawał do zrozumienia, że program jest jego i cele są jego. Myślę, że mamy teraz do czynienia z tym samym podejściem – uważa Stone.