Przekonują, że wypłaty z zysku to podstęp sprokurowany przez spółki by stworzyć iluzję prawdziwego pieniądza. Z badania University of Chicago i Boston College, do którego dotarł Bloomberg, wynika, że niemal wszyscy dają się na to nabrać
Weźmy pod lupę akcje kosztujące 100 dolarów na które przypada po 10 dolarów dywidendy. Ich kurs jest korygowany do 90 dolarów. To tak jak gdyby właściciel nie dostał nic i sprzedał 10 proc. swoich akcji na rynku. Różnica jest taka sama.
Tymczasem perspektywa wypłaty dywidendy skłania inwestorów do kosztownych zachowań. Kupują takie walory w górę windując ich kursy i obniżając spodziewaną stopę zwrotu W okresie niskich stóp procentowych i słabej koniunktury na giełdach, kiedy popyt na dywidendy jest szczególnie duży , oczekiwane stopy dywidendy są o 2-4 proc. niższe aniżeli w innych warunkach, wskazuje badanie naukowców z obu amerykańskich uczelni.
W otoczeniu w którym trudno o zarobek inwestorzy mają zły nawyk postrzegania dywidendy jak kuponu obligacji dającego stabilny dochód w określonym czasie. Z tego powodu koncentrują się na całkowitej stopie zwrotu niż zwyżce kursu i akcje dywidendowe trzymają dłużej niż czyniliby to w innej sytuacji.
Przekonanie , że dywidenda oznacza dodatkowe pieniądze , które inwestorzy inkasują niezależnie od zwyżki kursu jest błędem popełnianym nie tylko przez inwestorów detalicznych, ale także przez niektórych inwestorów instytucjonalnych , zauważają naukowcy z University of Chicago i Boston College.