Zgodnie z oczekiwaniami, amerykański bank centralny podniósł cenę kredytu o 25 punktów bazowych i zapowiedział przejście polityki monetarnej w fazę czekania na odłożone w czasie efekty 10 podwyżek stóp procentowych. Prawdopodobny koniec cyklu przykryła jastrzębia wypowiedź prezesa Rezerwy Federalnej odczytana jako sygnał, iż dziś nie ma przestrzeni do obniżki stóp procentowych jeszcze w tym roku, co stało w czytelnej sprzeczności z oczekiwaniami szybkiego rozpoczęcia nowego cyklu, tym razem redukowania ceny kredytu. Inwestorzy potrzebowali danych z rynku pracy, by wrócić do swoich przekonań, że to Fed jest w błędzie, a gospodarka spowolni na tyle szybko, iż jeszcze w III kwartale – a dokładniej mówiąc we wrześniu – amerykański bank centralny zacznie obniżać stopy procentowe i będzie to robił aż do połowy przyszłego roku. Efektem było podporządkowanie tygodnia na rynkach odpowiedziom inwestorów na sprzeczne impulsy, co finalnie przełożyło się na skromne zmiany głównych średnich nie tylko w USA, ale na większości giełd. W istocie, na poziomie wyników tydzień był zwyczajnie remisowy i konsolidacyjny, choć lepiej będzie podsumować całość zdaniem zdominowany przez niepewność, co do dalszego kierunku.
W niepewność wpisują się również same dane z rynku pracy w USA, które na poziomie odczytów za kwiecień zaskoczyły siłą. Wzrost liczby etatów był wyższy od oczekiwań, a spadek stopy bezrobocia przeczył ryzyku recesji. Jeśli jednak uzupełnić dane o rewizje raportów z lutego i marca, to okazuje się, iż trend wzrostu liczby miejsc pracy pozostaje spadkowy. W efekcie piątkowe zwyżki na rynkach akcji jawią się w równym stopniu jako zagrane w modelu im gorzej tym lepiej, jak i w nadziei na zmianę w polityce Fed, na którą pozwoli i którą wymusi kondycja gospodarki. W części komentarzy analityków pojawia się też idea, iż rynki wracają do gry w modelu, w którym scenariuszem dominującym jest miękkie lądowanie, a więc sukces Fed w zwalczeniu inflacji bez pchnięcia gospodarki w recesję. W naszej opinii piątkowe dane wskazują, iż ryzyko recesji wzrosło, choć na podstawie dziś dostępnych zmiennych trudno oczekiwać jakiegoś naprawdę mocnego tąpnięcia. W praktyce można zakładać, iż recesja została wyceniona i dopiero nowe treści mogą zmienić postrzeganie przyszłości w innym scenariuszu niż pytka recesja. Bez niespodzianki – np. w postaci eskalacji kryzysu bankowego w USA czy Europie – bazowym scenariuszem pozostanie oczekiwanie na szybki powrót gospodarek do wzrostów i rozpoczęcie nowego cyklu gospodarczego, który giełdy zaczęły wyceniać w październiku.
Zarysowany układ sił będzie sprzyjał stabilizacjom rynków na poziomach znanych z końcówki kwietnia i realizacji scenariusza, w którym okres od maja do października giełdy oglądane przez pryzmat indeksów będą szukały konsolidacji. Zasadnym wydaje się przyjęcie założenia, iż w bieżącym roku gracze mają wiele powodów, by wypełnić scenariusz sell in May treścią znaną z przeszłości i wrócić na rynek dopiero, gdy przyjdzie czas pozycjonowania się pod finałowy kwartał roku i nowe rozdanie w gospodarce w 2024 roku. Sumując, bazowym scenariuszem dla giełd jest kilka miesięcy konsolidacji, może uzupełnionych płytkimi korektami, ale bez rewizyt jesiennych dołków, które powinny pozostać aktualnymi dnami bessy. W tym układzie należy dostrzec ryzyko regionalizacji zmian, które mogą być pochodnymi relacji poszczególnych rynków z kondycją dolara lub relatywnej siły poszczególnych giełd w okresie październik-kwiecień – dobrym przykładem jest tu Europa, która szybuje wyżej od Wall Street niesiona między innymi słabym USD – ale bez zerwania ze scenariuszem średniookresowym, który zakłada wspólne zwyżki w nowym rynku byka rozpoczętym jesienią 2022 roku. Inaczej mówiąc, bazowym scenariuszem na kolejne kilkanaście tygodni jest brak trendów uzupełniony letnim wyciszeniem przy zredukowanej zmienności.
Adam Stańczak
Analityk