W drugiej części sesji pozytywnie zaskoczył korzystny odczyt indeksu ISM dla przemysłu USA, który wyniósł 58,4 pkt wobec oczekiwań analityków na poziomie 55,5 pkt. Inwestorzy zwracali także uwagę na umocnienie się złotego względem euro i wyraźne przebicie psychologicznej bariery 4 zł – poziomy te obserwowane były po raz ostatni w styczniu ubiegłego roku.
Jedną z przyczyn ostatniej korekty na rynkach akcji jest skomplikowana sytuacja w Grecji. Ten urokliwy kraj jest klasycznym przykładem życia ponad stan. Dług publiczny wynosi 130 proc. PKB, a deficyt budżetowy 12 proc. PKB. Co gorsza, Grecja straciła zaufanie inwestorów. Obecnie mało kto wierzy w oficjalnie podawane dane statystyczne, nie wspominając już o prognozach makroekonomicznych. Poza tym obywatele tego kraju słyną z zamiłowania do strajkowania. Wyrażenie sprzeciwu poprzez wyjście na ulicę jest wpisane w tamtejszą kulturę pracy.
Ostatnie dni przyniosły pogorszenie sytuacji. Wydawało się, że po udanej emisji pięcioletnich obligacji skarbowych, których sprzedano aż za 8 mld euro (wobec pierwotnego planu 3–5 mld euro), chociaż na chwilę sytuacja się ustabilizuje. Niestety, ceny greckich obligacji spadały dalej, co doprowadziło do osiągnięcia przez dziesięcioletnie instrumenty rentowności na poziomie aż 7 proc.! W euro, oczywiście. Ateńska giełda była w styczniu jedną z najsłabszych na Świecie. Główny indeks stracił aż 7 proc. Pewną ciekawostką jest fakt, że rentowność obligacji wyemitowanych przez greckie banki jest niższa(!) niż obligacji skarbowych.
Najgorsze jest jednak to, że sytuacja jest patowa. Rząd grecki ma związane ręce, bo – przynajmniej na razie – jeśli chciałby faktycznie zabrać się do reform, to można oczekiwać masowych strajków i protestów. I tak naprawdę nikt nie wie, co się może wtedy wydarzyć. Unia Europejska nie może się otwarcie przyznać, że pomoże Grecji, bo bez reform kondycja tego kraju będzie się tylko dalej pogarszać. W związku z tym jesteśmy na etapie zapewniania przez premiera J. Papandreou, że wszystko ułoży się dobrze, a jednocześnie sprzecznych sygnałów wysyłanych z Brukseli, chociaż w piątek komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych J. Almunia zapewniał, że „Grecja nie zbankrutuje, bo w strefie euro to niemożliwe”.
Reasumując, Grecja powinna być przestrogą dla innych krajów. Życie ponad stan, jak widać, może prowadzić na skraj bankructwa.