Niezwykle optymistyczny, przynajmniej na tle ostatniej koniunktury, był dziś zwłaszcza sam start notowań na warszawskim parkiecie. Obejmujący największe spółki WIG20 rósł tuż po otwarciu o 1 proc., najsilniej spośród głównych indeksów, m.in. za sprawą wzrostu notowań banków, KGHM i Orlenu.

Popyt na banki okazał się jednak krótkotrwały i już po kwadransie wzrost indeksów zostały ograniczone o ponad połowę. Choć inwestorzy podejmowali jeszcze próby podciągnięcia wskaźników w rejony z poranka, na koniec sesji sytuacja zmieniła się niewiele. Ostatecznie WIG20 wzrósł o 0,5 proc., a szerszy WIG zyskał 0,4 proc.

W przypadku tego ostatniego indeksu oznacza to ucieczkę z poziomu najniższego od sześciu tygodni, na jakim znalazł się on po wczorajszym spadku. Z dwumiesięcznego dołka udało się też dziś wydobyć obejmującemu średnie spółki wskaźnikowi mWIG40.

Nie sposób przewidzieć, czy zwyżki będą kontynuowane, czy też rynek szybko powróci do obserwowanej przez ostatnie dwa tygodnie korekty. Sytuacja na zachodnich parkietach, a przecież głównie od niej zależą notowania na GPW, robi się jednak obiecująca. Obserwowany od rana wzrost notowań w Europie jest już trzecim z rzędu - taka seria miała ostatnio miejsce w grudniu. Po raz drugi rosną zaś indeksy nowojorskie.

Akurat dzisiaj poprawę nastrojów inwestorów można wiązać z decyzją banku centralnego Australii, który postanowił niespodziewanie przerwać cykl zacieśniania polityki pieniężnej. Dla części graczy mógł to być sygnał, że pozostałe banki centralne opóźnią podwyżki oprocentowania i giełdy jeszcze przez dłuższy czas będą funkcjonować z korzystnych dla nich warunkach taniego kredytu. Na poprawę notowań surowców - a z nimi większości spółek surowcowych - wpłynął zaś dziś raport OECD, mówiący, że mimo dążenia rządu Chin do schłodzenia koniunktury, tamtejsza gospodarka będzie się w tym roku nadal szybko rozwijać.