Ostatnie szczyty udało się osiągnąć m.in. dzięki spekulacjom, że Fed będzie chciał wspomóc słabnącą amerykańską gospodarkę i zwiększy dodruk pieniędzy w zamian za skupowane z rynku obligacje i inne aktywa. Wczoraj, czyli w dniu, kiedy Fed miał posiedzenie poświęcone polityce monetarnej i ostatecznie ogłaszał swoje decyzje (o 20.15 naszego czasu), nastroje jednak się zmieniły i indeksy od rana notowały spadki.
Na początku sesji w Europie straty indeksów były umiarkowane. Nasiliły się po południu. Na zamknięciu główne indeksy we Frankfurcie i w Paryżu traciły po ponad 1 proc. W Londynie przecena była mniejsza i wynosiła 0,6 proc. Ale za to za Atlantykiem indeks Dow Jones również tracił wyraźnie ponad 1 proc.
Złe nastroje częściowo ujawniły się z powodu słabszych danych z Chin. Wynika z nich bowiem, że tamtejszy import wzrósł w lipcu najwolniej od listopada i okazał się mniejszy od prognoz, co wskazuje na słabnięcie popytu wewnętrznego i jest niekorzystne dla gospodarki globalnej. Giełda w samych Chinach straciła wczoraj niemal 3 proc., najwięcej od sześciu tygodni.Po południu słabsze dane dotyczące wydajności pracy napłynęły także z USA.
Chęć do sprzedaży akcji przez inwestorów tuż przed decyzją Fedu oznaczała, że albo rynek zaczął się obawiać, że do oczekiwanego rozluźnienia polityki mogłoby nie dojść, albo też, że nawet jeśli ono nastąpi, to wcale nie musi mieć pozytywnego wydźwięku - wszak byłoby podyktowane pogarszaniem się prognoz dla największej światowej gospodarki. Ostrożność inwestorów nie jest więc dziwna.
Spadkom cen akcji towarzyszyła wczoraj także dość istotna zniżka notowań głównych surowców.Dane makro z Chin, nie tylko te dotyczące handlu, ale także ochładzania się koniunktury na tamtejszym rynku nieruchomości, w największym stopniu wpłynęły na rynek miedzi. Jej notowania spadały po południu w Londynie o blisko 2 proc., do poniżej 7,3 tys. USD za tonę. Chiny są największym na świecie konsumentem tego metalu, a znaczącą jego część wykorzystuje się właśnie w budownictwie.