Dane z Państwa Środka można było interpretować w różny sposób. Inwestorzy uznali jednak, że przyspieszająca inflacja nie jest zagrożeniem, skoro jej wzrost od razu spotkał się z reakcją banku centralnego (podniósł stopę rezerw obowiązkowych) i skoro wyniki produkcji przemysłowej nadal są wyśmienite. Stąd obserwowany od rana wzrost indeksów od Szanghaju po Londyn.

Wzrost ten po południu udało się nie tylko utrzymać, ale i przenieść na giełdę nowojorską. Graczy ucieszyły bowiem dane z gospodarki USA dotyczące sprzedaży detalicznej. Wprawdzie spadła ona po raz pierwszy od 11 miesięcy, ale o ponad połowę mniej, niż szacowali ekonomiści.

Na rynki akcji nie miała większego wpływu podjęta w poniedziałek wieczorem decyzja agencji Standard & Poor’s o obniżeniu ratingu Grecji do najniższego na świecie poziomu CCC.

Na koniec sesji indeksy na głównych rynkach zachodnioeuropejskich urosły od 0,8 proc. (Londyn) do nawet blisko 2 proc. (Madryt czy Frankfurt). W Nowym Jorku o 17.30 naszego czasu wskaźniki zyskiwały od 1 proc. do 1,4 proc.

Zwyżce notowań akcji towarzyszyła poprawa koniunktury na rynku surowcowym. Miedź drożała wczoraj w Londynie o 2,4 proc., do 9120 USD za tonę, a ropa naftowa Brent o 1,3 proc., do 120 USD za baryłkę, poziomu najwyższego od półtora miesiąca.