To osłabienie nadal widoczne jest szczególnie na rynkach rozwiniętych, ale nie są mu w stanie oprzeć się całkowicie również rynki wschodzące: MSCI Emerging Markets Index dotarł w czwartek do poziomu majowego dołka. Cały czas natomiast stara się tego zamieszania nie dostrzegać WIG20. W przeszłości sytuacja, w której Eurozone STOXX Blue Chip 50 Index był o ponad 10 proc. niżej niż cztery miesiące wcześniej, a w tym samym czasie WIG20 notował ponad 5-proc. zwyżkę, nie zdarzała się zbyt często (znalazłem tylko trzy takie przypadki).

Niepewność co do losów greckiego długu sprowadziła indeksy giełd europejskich generalnie w pobliże marcowych dołków (w marcu nasza giełda też ignorowała analogiczną panikę). Skrajnie słabe nastroje indywidualnych inwestorów w USA widoczne w sondażu AAII cały czas prowokują do prognozowania odbicia kasującego ostatnie spadki. Podobne wnioski płyną z analizy zachowania Put/Call Ratio. Wersja dla opcji akcyjnych tego wskaźnika liczona na CBOE nie była tak wysoko od listopada 2008 roku, a wersja dla opcji na akcje i indeksy po raz ostatni notowała równie wysoką co w środę wartość na sesji 20 maja ubiegłego roku (WIG20 ustanowił dno wiosennej korekty trzy sesje później). Ówczesna wiosenna wyprzedaż również była wywołana niepokojami o wypłacalność Grecji. Wtedy pieniądze dla tego kraju się znalazły. Jeśli znajdą się i teraz, to paliwa dla rynków powinno wystarczyć przynajmniej na wyrysowanie prawych ramion potencjalnych formacji głów z ramionami rysowanych od ponad pół roku. Takie prawe ramiona powinny być symetryczne w stosunku do lewych, co w przypadku S&P 500 oznaczałoby blisko trzytygodniowy wzrost z okolic poziomu marcowego dołka (1256,9 pkt) do strefy oporu wyznaczonej m.in. przez szczyt z 18 lutego na 1343 pkt. Wydaje się jednak, że realizacja tego scenariusza wymagać będzie porozumienia w sprawie pomocy dla Grecji.

Nasze obligacje skarbowe zachowywały się w ostatnich miesiącach, jakbyśmy już byli „drugą Norwegią”, a nie krajem o najwyższym tempie inflacji od dziesięciu lat (5 proc. w maju). Po raz ostatni z tak niskim poziomem realnej rentowności obligacji mieliśmy do czynienia latem 2008 roku oraz na przełomie 2004 i 2005 roku. Mimo czwartej podwyżki realne stopy RPP są ujemne.

Wyższe od oprocentowania pieniędzy tempo wzrostu cen nie zachęca do sprzedawania towarów i lokowania uzyskanych środków?na rynku pieniężnym. Nie?wydaje się, by takie środowisko?sprzyjało wygaszeniu tendencji inflacyjnych w najbliższym czasie.