Przecena dotknęła też warszawskiej giełdy, gdzie od początku października trwały zwyżki, a indeksy wspinały się na coraz wyższe poziomy. Podobnie jak to miało miejsce na innych rynkach, u źródeł tych zwyżek leżały nadzieje, że europejscy politycy szybko podejmą niezbędne działania, żeby przeciwdziałać kryzysowi długu. Inwestorzy ignorowali nie tylko to, że podjęcie jakiejkolwiek decyzji w Europie wymaga czasu. Ignorowali też fakt, że dokapitalizowanie europejskich banków będzie wymagać nawet 200–300 mld EUR, których znalezienie w krótkim czasie będzie graniczyć z cudem. Nie przejmowali się także tym, że jakkolwiek Berlin i Paryż wspólnie deklarują walkę z kryzysem długu, to reprezentują dwa różne podejścia do tego tematu.
Wczoraj bujających w obłokach inwestorów skutecznie na ziemię sprowadził minister finansów Niemiec, mówiąc, że zaplanowany na 23 października szczyt Unii Europejskiej nie przyniesie ostatecznego rozwiązania kryzysu długu. Niby to od początku było oczywiste, ale część rynku najwyraźniej o tym zapomniała.
Pytanie tylko, na jak długo podziałał ten kubeł zimnej wody? W skrajnym przypadku inwestorzy bowiem mogą żyć w tym giełdowym „matriksie" swoich oczekiwań aż do 3–4 listopada, czyli do szczytu G20. W wersji pesymistycznej najbliższe sesje upłyną pod znakiem spadków.
Poniedziałkowa zniżka indeksu WIG20, nawet jeżeli zapowiada cały spadkowy tydzień na warszawskiej giełdzie, nie neguje wyraźnej poprawy sytuacji technicznej na wykresie, jaka miała miejsce w październiku. Wyhamowanie spadków powyżej ważnej strefy wsparcia, jaką tworzy psychologiczna bariera 2000 pkt i wrześniowe minimum. Utworzona 4 października świecowa formacja młota. Czy też wyrysowane cztery dni później formacje podwójnego dna i odwróconej głowy z ramionami na wykresie dziennym indeksu dużych spółek, to wszystko powinno niemal gwarantować, że w perspektywie najbliższych 3–4 miesięcy WIG20 nie spadnie poniżej poziomu 2000 pkt.
Jako że jednocześnie nie ma silnych średnioterminowych sygnałów kupna, gdyż takie sygnały najwcześniej pojawią się w momencie trwałego pokonania strefy oporu 2400–2450 pkt, to trend boczny wydaje się obecnie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na koniec roku. Od góry będzie go ograniczać wspomniana strefa 2400–2450 pkt. Od dołu natomiast atrakcyjne do kupna akcji wydają się już poziomy 2100–2150 pkt. Można podejrzewać, że wahania we wspomnianym przedziale będą odbywać się w rytm zmieniających się oczekiwań odnośnie sytuacji w strefie euro, gdzie rządy jeszcze długo mogą walczyć z kryzysem długu. Wpływ na zmienność indeksów mogą też mieć zmieniające się perspektywy globalnej gospodarki.