CDM Pekao

Środowe ożywienie na amerykańskich rynkach akcji, miało w czwartek kontynuację na skalę globalną. Co prawda, nadal zmiany głównych indeksów giełdowych były niezbyt duże i mieszane, a relacje liczebne rynków zniżkujących i rosnących nie tylko się odwróciły, ale pogłębiły na korzyść tych drugich. Co ciekawe wczorajsze wzrosty na giełdach nie zostały potwierdzone przez zachowanie rynku JPY, japońska waluta kontynuowała umacnianie się do większości pozostałych walut, co prawda nie tak silne i powszechne jak w środę, ale jednak tradycyjna ujemna korelacja JPY i rynków akcji, która w bieżącym roku jest ewidentna, wczoraj nie zadziałała. Natomiast zachowanie rynków akcji było zbieżne z rynkiem długu skarbowego USA, który wczoraj zniżkował. Od zakończenia ostatniego posiedzenia FOMC nastąpiła zmiana oczekiwań inwestorów, co do perspektyw globalnego rynku długu, rynkowych stóp procentowych i inflacji i w efekcie uwidoczniony w cenach przepływ z rynków akcji na rynki obligacji. Wczoraj zachowanie rynku długu nie było jednorodne i jednoznaczne, obligacje większości krajów europejskich wczoraj zwyżkowały, co było efektem ogłoszenia przez EBC wyników aukcji programu pożyczek LTRO, która osiągnęła nioczekiwaną skalę 233 mld EUR. Wyniki aukcji pozytywnie wpłynęły na notowania europejskich banków. Opublikowane wczoraj dane i wskaźniki makro nie miały widocznego, istotnego, trwałego wpływu na rynki. Wyniki sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii za luty były bardzo dobre, dynamiki roczne były zdecydowanie wyższe niż w styczniu i od oczekiwań, jednak dobre zachowanie londyńskiego rynku akcji raczej nie było efektem tej publikacji. Tygodniowe dane z rynku pracy były nieco słabsze od oczekiwań, ale nie na tyle aby wpływać na nastroje inwestorów. Zakończenie dnia przyniosło mieszane zmiany na amerykańskich rynkach akcji.

Piotr Neidek, DM mBank

Druga już próba podniesienia jankeskich indeksów, po tym jak we wtorek doszło do tąpnięcia na Wall Street, ponownie okazała się nieudana. DJIA przez większość sesji zyskiwał na wartości jednakże ostatnie kwadranse okazały się niekorzystne dla akcjonariuszy i indeks zamiast finiszować na plusie, zakończył dzień pod kreską. Czerwień pojawiła się także pośród spółek transportowych, w wyniku czego DJTA stracił na zamknięcie dnia -0.6% co oznacza, że indeks jest coraz bliższy realizacji spadkowej prognozy. Wyjście dołem z kanału oraz przełamanie tegorocznego wsparcia zachęca do dalszej deprecjacji, dlatego też dzisiejsza sesja ma prawo ponownie należeć do niedźwiedzi. To oznaczałoby, że także rynki emerging markets mogłyby zostać zdeprecjonowane, w wyniku czego WIGi dalej traciłyby na wartości. Wiele zależy od dzisiejszej sesji, podczas której byki powinny postarać się o obronę poziomu 2200. Poziom ten w ostatnich dniach został przetestowany ze skutkiem pozytywnym, jednakże WIG20 nie zdołał zbyt daleko oddalić się od ww. psychologicznego pułapu, aby dzisiaj akcjonariusze blue chips mogli czuć się spokojni. Należy pamiętać o tym, że benchmark szerokiego rynku przełamał już kluczowe na ten tydzień wsparcie 58479 i aby doszło do zanegowania tego jakże podażowego sygnału, to dzisiaj WIG musiałby finiszować powyżej 60413. Bez spełnienia tego wymogu, na wykresie tygodniowym ukaże się podażowa świeczka zamykająca kilkumiesięczny impuls, wprowadzając tym samym GPW w etap korekty. Wprawdzie takowa już trwa od miesiąca i przybrała postać struktury pędzącej, niemniej jej charakter ma jak na razie wydźwięk lokalny. Na szczęście na rynku walutowym dzieje się wiele pozytywnego a wczorajsze umocnienie się PLN sprawia, że szansa na wyłamanie przez EURPLN poziomu 4.25 jest coraz większa. A kiedy 4.2500 pęknie w cenach close, wówczas WIG otrzyma pozwolenie do wykonania ataku na historyczne maksima. Niestety jednak analiza techniczna nie dostarcza odpowiedzi, kiedy miałoby to dokładnie nastąpić...

Piotr Kuczyński, DI Xelion

Wall Street w czwartek mogła pokazać, czy problemy polityczne nadal ją trapią, czy może jednak kontynuowana będzie Trump-owa hossa. Pojawiła się też publicznie Janet Yellen, szefowa Fed, ale nie mogła przecież rynkom powiedzieć niczego nowego, skoro tydzień wcześniej miała konferencję prasową po posiedzeniu FOMC. Tak się też stało – jej wystąpienie nie miało śladowego wpływu na nastroje. Jak zwykle w czwartek, w USA opublikowany został raport z rynku pracy. Dowiedzieliśmy się, że złożono w ostatnim tygodniu 258 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 240 tys.). Średnia 4. tygodniowa wzrosła. Poza tym opublikowano też raport o sprzedaży nowych domów w lutym – wzrosła o 6,1% m/m (oczekiwano wzrostu o 2,3%). Sesja na Wall Street rozpoczęła się od niewielkich spadków indeksów - można powiedzieć, że to był neutralny początek. Rynek po prostu spokojnie czekał na głosowanie w Izbie Reprezentantów ustawy o ochronie zdrowia zmieniającej ustawę o ochronie zdrowia przyjętej za czasów Baracka Obamy. Mówiono, że Biały Dom przekonuje kolejnych Republikanów do głosowania za ustawą. Oceniano też, że szanse na przejście tej ustawy (która z czasem pogrąży Republikanów) są większe niż 50. procent. To poprawiało nastroje na giełdach zarówno w Europie jak i w USA. W połowie sesji indeksy jednak zanurkowały. Wiadomo już było, że głosowanie będzie miało miejsce po zakończeniu sesji na Wall Street, a informacje o rozkładzie głosów nie dawały jasnego obrazu sytuacji. Na godzinę przed końcem sesji indeksy prawie dotykały linię poziomu neutralnego. Po informacji, że być może głosowanie będzie miało miejsce dopiero w poniedziałek indeksy zabarwiły się na czerwono i zakończyły dzień tuż pod poziomem neutralnym. Okazało się potem, że Izba Reprezentantów nie głosowała ustawy w czwartek. W Polsce na rynku walutowym kursy EUR/PLN, USD/PLN i CHF/PLN kończyły blisko półprocentowymi spadkami. Złoty nadal jest bardzo silny. Znowu spadła rentowność obligacji. Spada tak od końca lutego (z 3,93% na 3,57%). Jak widać rynki ufają Polsce. Czwartkową sesję GPW rozpoczęła tak jak giełda francuska – indeks blue chipów, czyli WIG20 delikatnie spadał. Przed południem indeks zameldował się na poziomie neutralnym. Najbardziej szkodził ponad trzyprocentowy spadek ceny akcji PZU (wynik odwołania prezesa przez radę nadzorczą). Po pobudce w USA nastroje na europejskich rynkach zaczęły się poprawiać, bo liczono na przepchnięcie przez administrację USA reformy ochrony zdrowia przez Izbę Reprezentantów. Potem sytuacja kilka razy się zmieniała w takt informacji i pogłosek napływających z USA. Dzień kończył się wtedy, kiedy na giełdach panował duży optymizm, dzięki czemu indeksy zakończył sesję zwyżką (WIG20 zyskał 0,52%, a MWIG40 0,75%). Plusem było to, że MWIG40 wybronił się przed utworzeniem formacji podwójnego szczytu, ale sygnały sprzedaży nadal po tej sesji obowiązywały. Donald Trump zażądał, żeby glosowanie miało miejsce w piątek bez względu na jego wynik (i tak zapewne nie uda się przepchnąć tej ustawy przez Senat). Z tego wniosek, że siła prezydenta nawet w Izbie Reprezentantów, gdzie Republikanie mają zdecydowaną przewagę jest niewielka, a to stawia duży znak zapytania nad innymi, ważnymi dla rynków pomysłami Trumpa. Dzisiaj Wall Street (i inne giełdy) nadal będzie czekała na wynik głosowania, ale według mnie nie jest on taki znowu ważny (dla giełd, nie dla Amerykanów). Może się oczywiście zdarzyć tak, że „sukces" prezydenta doprowadzi chwilowo do wzrostu indeksów, ale potem inwestorzy przemyślą sytuację i mogą kontynuować korektę.