– W krótkim terminie zdecydowanie istnieją podstawy do poprawy nastawienia wobec spółek ukraińskich. Przede wszystkim zmniejszyło się ryzyko otwartego konfliktu zbrojnego, który mógłby zrujnować ten kraj. Bardzo ważną informacją jest też przyznanie Ukrainie, pogrążonej w kłopotach gospodarczych, 17,5 mld USD dofinansowania z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dzięki temu oddala się wizja bankructwa państwa. Powinno mieć to także pozytywny wpływ na przeżywający poważny kryzys sektor bankowy, z powodu którego cierpi działalność przedsiębiorstw – uważa Marek Buczak, dyrektor ds. rynków zagranicznych w Quercus TFI.

Zaznacza, że nie można jednak popadać w hurraoptymizm, bo sytuacja gospodarcza i geopolityczna Ukrainy nadal jest bardzo poważna. – Konflikt we wschodnich regionach kraju nie został ostatecznie zażegnany, a podpisane porozumienie jest dopiero początkiem. Pewnie jeszcze wiele negatywnych informacji napłynie z tego regionu, dotyczących m.in. walk, prowokacji i destabilizacji politycznej – mówi Buczak.

Jego zdaniem w średnim terminie przyjdzie czas na refleksję i nastawienie do ukraińskich spółek może się pogorszyć. – Inwestorzy zaczną weryfikować kondycję i realną wartość tych firm. Dla części z nich sytuacja biznesowa znacząco się pogorszyła, a zadłużenie w hrywnach urosło, co może sprawić, że nie wszystkie przeżyją kryzys, który potrwa przynajmniej do końca 2016 r. Pozytywne nastawienie  może ograniczyć się do kilku spółek, które nie mają ekspozycji na rynki ukraiński i rosyjski – zaznacza. Dodaje, że pozytywnie wyróżnia się Kernel, który 90 proc. przychodów czerpie z eksportu.

– Spółka ma zadłużenie w walutach obcych, ale przychody także. Z kolei ryzykowną inwestycją może być Astarta, ze względu na ekspozycję głównie na rynek krajowy; większość przychodów osiąga w hrywnach, przy jednocześnie wysokim zadłużeniu w euro i dolarach – mówi Buczak.