Daninę tę wprowadzono w 2002 r., opodatkowując stawką 19 proc. zyski i dochody kapitałowe, w tym tak popularne, jak odsetki od lokat bankowych czy obligacji. W minionym roku wpływy budżetu państwa z tytułu tego podatku wyniosły ok. 5,8 mld zł, co wobec całości dochodów podatkowych na poziomie 466 mld zł stanowiło zaledwie 1,2 proc. Śladowy udział w dochodach podatkowych jest jednym z fundamentalnych argumentów przemawiających za likwidacją tego podatku.
Jeszcze innym argumentem jest kwestia możliwości osiągnięcia realnego zysku w warunkach wysokiej inflacji. Według danych publikowanych przez NBP we wrześniu bieżącego roku średnie oprocentowanie depozytów bankowych z terminem zapadalności do dwóch lat wyniosło 5,4 proc. Depozyty z terminem zapadalności powyżej dwóch lat były oprocentowane średnio na poziomie 4,7 proc. Natomiast inflacja konsumencka za wrzesień wyniosła 8,2 proc. Oznacza to, że oprocentowanie środków zdeponowanych na lokatach o terminie zapadalności poniżej dwóch lat, pomniejszone o 19-proc. podatek Belki, wyniosło 4,4 proc., a oprocentowanie środków powyżej dwóch lat wyniosło zaledwie 3,8 proc. Pomniejszając te wielkości o 8,2-proc. inflację, uzyskujemy realną stratę na poziomie odpowiednio 3,8 i 4,4 proc. A więc mamy stratę, a nie zysk. Przy czym warto podkreślić, iż spadkowy trend inflacji obserwowany w ostatnich miesiącach znacząco ograniczył straty – inaczej było jeszcze w lutym bieżącego roku, kiedy inflacja znajdowała się na historycznie wysokich poziomach. Wtedy realna strata z lokat bankowych wynosiła 13–14 proc.
Oczywiście aby być w zgodzie z faktami, należy obecne oprocentowanie odnieść do inflacji, która będzie za rok lub dwa, gdyż wtedy będziemy rozliczać faktyczną opłacalność lokaty. Problem w tym, że zdecydowana większość prognoz nie wskazuje na dalszy dynamiczny spadek tempa wzrostu cen, a wobec tego trudno oczekiwać wzrostu zyskowności. Analogicznych obliczeń można dokonać w przypadku pozostałych aktywów finansowych objętych podatkiem Belki. Zatem trudno obronić tezę, iż w obecnych warunkach oszczędzanie zapewnia realną ochronę wartości pieniądza. Problem ten występuje już od 20 lat, czyli od momentu wprowadzenia podatku Belki, jednakże obecnie nasilił się w warunkach wysokiej inflacji, stawiając oszczędzających w bardzo niekorzystnym położeniu. Widoczne jest to szczególnie w kontekście sytuacji kredytobiorców, którym w warunkach wysokiej inflacji oferuje się różnego rodzaju rozwiązania systemowe. A tymczasem stopa oszczędności gospodarstw domowych w Polsce na koniec 2021 r. wyniosła zaledwie 2,8 proc. i była na najniższym poziomie od 2009 r. i na najniższym poziomie w Unii Europejskiej.
W gospodarce jak zawsze każda decyzja ma dwie strony – z jednej strony pojawia się korzyść, a z drugiej koszty. W przypadku podatku Belki tymi kosztami są obawy o degradację III filaru emerytalnego. Napływ środków na indywidualne konta emerytalne w znacznym stopniu jest bowiem napędzany możliwością uniknięcia podatku Belki. W sytuacji likwidacji samego podatku znika więc istotny bonus związany z oszczędzaniem w tym filarze. Według KNF na koniec 2022 r. w III filarze istniało ok. 1,3 mln kont, na których zgromadzono aktywa o wartości ok. 21 mld zł. Dla porównania, łączne oszczędności gospodarstw domowych w Polsce wyniosły na koniec 2022 r. prawie 2 bln zł, z czego lokaty i konta bankowe oraz środki ulokowane w SKOK-ach to 1,1 bln zł.
Zatem wybór wydaje się oczywisty, jednakże trzeba pamiętać, iż III filar ma potężnych obrońców w postaci instytucji finansowych operujących w tym sektorze rynku.