Dla przykładu inwestor, który kupił akcje bądź obligacje skarbowe USA gdzieś pomiędzy 1999 a 2000 r., nadal, po 10 latach, jest na minusie. Z kolei inwestorzy, którzy zainwestowali na górce w 2000 r., gdyby chcieli sprzedać akcje, zanotowaliby najgorszą 10-letnią stopę zwrotu od ponad 100 lat. Znaczy to tyle, że premia za ryzyko – czyli stopa zwrotu oczekiwana przez inwestorów w zamian za zaangażowanie na rynku akcji – drastycznie wzrosła, szczególnie w Europie. Jednocześnie niska inflacja i bardzo agresywna polityka pieniężna obniżyły stopy procentowe i rentowność obligacji skarbowych do rekordowo niskich poziomów, inicjując tym samym globalne polowanie na wyższe stopy zwrotu. Rentowność długu korporacyjnego także spadła, do czego – obok niższych spreadów (mniejsze ryzyko) – przyczyniły się same przedsiębiorstwa, skupiające się niemal wyłącznie na gromadzeniu gotówki w obliczu ewentualnego załamania gospodarki.
Punktem zwrotnym okazała się hossa zapoczątkowana w czerwcu ubiegłego roku. Od tego czasu paneuropejski indeks Stoxx 600 zyskał 35 proc., a nieco lepiej radzący sobie w kryzysie brytyjski FTSE 100 odrobił około 26 proc.
Za pierwszym odbiciem cen akcji nie stała silna poprawa koniunktury, a jedynie przekonanie, że otoczenie gospodarcze nie jest tak złe, jak część inwestorów oczekiwała i wyceniała. To typowa sytuacja w pierwszej fazie cyklu na rynkach akcji, w której wyceny spółek zwyżkują w oczekiwaniu na przyszły powrót koniunktury. Ten etap zasadniczo mamy już za sobą, a obecnie wchodzimy w drugą, wzrostową fazę – napędzaną wzrostem zysków i stóp dywidendy. Większe zyski spółek powinny się pojawić w 2014 r. w ślad za powrotem globalnego wzrostu gospodarczego do długofalowego trendu. Po siedmiu kwartałach nawet strefa euro wychodzi z recesji, a niedawne niespodziewanie pozytywne dane makroekonomiczne przemawiają do nawet najbardziej zatwardziałych eurosceptyków. Mimo że obecnego tempa poprawy raczej nie da się długo utrzymać, sytuacja wygląda lepiej, niż się spodziewano.
Powrót optymizmu zapewne będzie szedł w parze z wciąż bardzo niską inflacją ze względu na nadwyżkę mocy produkcyjnych wypracowaną w ciągu ostatnich kilku lat. Cele prowadzonej przez banki centralne polityki monetarnej zakładają pozostawienie stóp procentowych na niskim poziomie przez bardzo długi czas. Mimo niedawnej hossy, takie połączenie stanowi dalsze istotne wsparcie dla rynków akcji.
Na rynkach akcji lepsze perspektywy dla wzrostu gospodarczego oznaczają większy apetyt na ryzyko (i niższe premie za ryzyko). W tej sytuacji spółki w celu zwiększenia zysków mogą zacząć bardziej ochoczo sięgać po nagromadzoną gotówkę. Na co ją przeznaczą? Część mogą zwrócić akcjonariuszom, skupując akcje własne bądź wypłacając dywidendę. Mogą także z myślą o przyszłości zainwestować w fuzje i przejęcia lub rozwój organiczny. Amerykańskie spółki już rozpoczęły falę skupowania swoich walorów, a w Wielkiej Brytanii i Europie coraz ciekawiej wygląda polityka dywidendowa. Powrót dobrych nastrojów widać również po niedawnych dużych transakcjach M&A. Jeszcze trochę musimy za to poczekać na wzrost nakładów inwestycyjnych, które w przypadku utrzymania się zaufania i tempa wzrostu również mogą stanowić istotny motor napędowy w przyszłości. Wszystkie powyższe zabiegi są bardziej pozytywne dla akcjonariuszy niż obligatariuszy, ponieważ mają na celu wypracowanie obecnie bądź w przyszłości wyższych zysków.