Szacunki stopniowo przesuwają się bliżej 5- niż 4-proc. wzrostu. Znakomite wyniki eksportu oraz silny popyt konsumpcyjny mają być głównymi motorami wzrostu. Ten niezwykle optymistyczny scenariusz zawiera w sobie jeden słaby punkt. A mianowicie praktycznie niemożliwe jest, aby natknąć się na prognozy wskazujące na silny wzrost inwestycji.
I nie ma w tym nic dziwnego – inwestycje od lat stanowią piętę achillesową polskiej gospodarki. W ciągu ostatnich 20 lat średnia dynamika wzrostu inwestycji w ujęciu rok do roku wyniosła 3,4 proc., przy czym dane te bardzo mocno zawyżają ostatnie dwa lata przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. W okresie między drugim kwartałem 2002 r. a drugim kwartałem 2004 r. średni roczny wzrost inwestycji wynosił 17,5 proc. Jednak poczynając od trzeciego kwartału 2004 r., czyli już po przystąpieniu do Unii, średni wzrost inwestycji to tylko 2,4 proc. Wciąż brak jeszcze szczegółowych danych za pierwszy kwartał tego roku, ale mając na względzie silne spadki inwestycji obserwowane we wcześniejszych trzech kwartałach, można zakładać, że również pierwsze trzy miesiące bieżącego roku przyniosły wynik na minusie. Do takich wniosków skłaniają również dane o podaży pieniądza. Ponieważ są one publikowane z częstotliwością miesięczną, znamy je już za pierwszy kwartał tego roku.
Z danych tych można wyczytać, iż wartość depozytów instytucji rządowych szczebla centralnego i samorządów w okresie styczeń–marzec rosła w tempie między 13 a 16 proc. Z punktu widzenia wzrostu inwestycji oznacza to ograniczenie aktywności inwestycyjnej sektora rządowego i samorządowego. Jednostki wchodzące w skład tego sektora posiadane środki lokowały na rachunkach bankowych, prowadząc jedynie w ograniczonym zakresie działalność inwestycyjną. A ponieważ sektor prywatny od dawna nie przejawia w tym względzie dużej aktywności, wyhamowanie inwestycji w sektorze publicznym odbija się negatywnie na całości. Jeśli spojrzeć w dłuższej perspektywie na poziom depozytów sektora rządowego i samorządowego oraz dynamikę inwestycji, widać wyraźną zależność między tymi zmiennymi. I tak, gdy w latach 2006–2007 dynamika wzrostu depozytów wynosiła wyraźnie poniżej 10 proc., to dynamika wzrostu inwestycji rosła w tempie od 15 do nawet 26 proc.
Z kolei, gdy w drugiej połowie 2012 r. depozyty osiągały przyrosty powyżej 20 proc., inwestycje notowały wartości ujemne. Współzależności te jeszcze lepiej potwierdzają się w przypadku ostatnich kwartałów. Od początku 2020 r. dynamika wzrostu depozytów sektora rządowego i samorządowego przekracza wartości dwucyfrowe, a dynamika zmian inwestycji stopniowo maleje, aby na koniec ubiegłego roku skurczyć się o ponad 15 proc. Pomimo niezbyt korzystnych bieżących tendencji w zakresie inwestycji wydaje się, że perspektywy rysują się jednak całkiem optymistycznie. Na horyzoncie jawią się bowiem środki z budżetu unijnego na lata 2021–2027 oraz z Funduszu Odbudowy. A ponieważ dwa wspomniane wcześniej motory napędowe gospodarki pracują pełną parą, optymizm ten wydaje się jeszcze bardziej uzasadniony.