Branża związana z odnawialnymi źródłami energii ma przesłanki, by tak sądzić. – W lipcu ubiegłego roku, kiedy w życie weszły niekorzystne dla elektrowni wiatrowych przepisy tzw. ustawy odległościowej, wysłałem do spółek Skarbu Państwa ofertę ze sprzedażą. Z dwóch koncernów energetycznych otrzymałem odpowiedź o zainteresowaniu ofertą w przyszłości – twierdzi Ernest Schmidt, prezes spółki Elsett Zielone Technologie, posiadającej trzy elektrownie o łącznej mocy 3,9 MW.
Ze względu na drastyczny spadek cen zielonych certyfikatów ubiegły rok jego spółka zakończyła stratą na poziomie 746 tys. zł. Rok wcześniej było 591 tys. zł na plusie.
Sytuacja jeszcze się pogorszy. Bo od tego roku – w związku z wejściem wspomnianej ustawy – niektóre samorządy zaczęły naliczać wyższy podatek od nieruchomości dla turbin – od całej konstrukcji, a nie tylko od części budowlanej. Z kolei od 1 stycznia 2018 r. małe instalacje nie będą już miały gwarantowanej ceny za energię ze spółek obrotu dużych grup energetycznych, tzw. sprzedawców z urzędu. – Właściciel wiatraka będzie musiał negocjować z dużym koncernem. Już pojawiają się oferty z ceną za energię opiewającą na 110–120 zł/MWh (maksymalna cena na rynku spot to obecnie ok. 160 zł/MWh – red.). To świadczy o nadużywaniu pozycji dominującej i próbie przejęcia biznesów – argumentuje Kamil Szydłowski, wiceprezes Stowarzyszenia Małej Energetyki Wiatrowej, z których część już restrukturyzuje kredyty pod inwestycje.