Daninę naliczano wtedy tylko od części budowlanej, a nie od całości turbiny wraz z jej częścią techniczną.
Tymczasem w uzasadnieniu do noweli ustawodawca stwierdza, że zmiany w opodatkowaniu nastąpią dopiero od pierwszego dnia miesiąca następującego po miesiącu wejścia dokumentu w życie. Jeśli więc ustawa weszłaby w życie we wrześniu – jak zapowiadało Ministerstwo Energii – to oznaczałoby niższą daninę dopiero od października.
Bez komentarza pozostawiono to, jaka wysokość podatku powinna obowiązywać w pierwszych miesiącach roku aż do wejścia ustawy w życie. – Gminy, które naliczyły wyższy podatek od nieruchomości, miały do tego prawo – usłyszeliśmy w resorcie energii.
ME wskazywało, że dodatkowy koszt dla spółek energetycznych kontrolowanych przez rząd takiego podatku to 73 mln zł na rok, przy czym sama Polska Grupa Energetyczna – posiadająca około 530 MW mocy wiatrowych – płaciłaby 40–50 mln zł więcej.
Zdaniem mec. Karola Lasockiego, partnera w kancelarii K&L Gates, cofnięcie skutków podatkowych dla farm wiatrowych od końcówki roku nie zmienia położenia większości takich elektrowni. – To i tak będzie fatalny rok dla przedsiębiorców wiatrowych. Możemy mieć falę bankructw, bo – w połączeniu z załamaniem systemu zielonych certyfikatów – większość z nich nie ma nie tylko na zapłatę wyższego podatku, ale i na spłatę bieżących zobowiązań wobec banków – uważa Lasocki.