– Popełniliśmy błąd, zbyt późno wchodząc na rynek odnawialnych źródeł energii – przyznał w 2014 r. prezes niemieckiego RWE Peter Terium. Powołując się na to zdanie, autorzy najnowszego raportu Carbon Tracker Initiative (CTI) stwierdzają, że menedżerowie spółek energetycznych w Europie nie wyciągają wniosków z nabytych już doświadczeń. Wciąż trzymają się węgla, ufając, że da się na nim jeszcze zarobić w średniej perspektywie. Takie podejście opierają na nieaktualnych założeniach dotyczących opłacalności czarnego paliwa, braku konkurencyjności alternatywnych źródeł i obawach o bezpieczeństwo energetyczne.
Efekt? Tylko 27 proc. działających bloków węglowych zostanie wyłączonych w Europie do 2030 r. Tymczasem już dziś ponad połowa ma problem z finansami. Do 2030 r. – jak szacują analitycy CTI – rentowność straci nawet 97 proc. elektrowni na czarne paliwo. Przy życiu utrzymywać je będą jedynie mechanizmy wsparcia takie jak np. rynki mocy.
Energetyka odnawialna w tym czasie będzie się stawać coraz bardziej efektywna. Do 2024 r. koszt produkcji energii z wiatru spadnie poniżej kosztów wytworzenia 1 MWh z węgla. Z kolei elektrownie słoneczne staną się konkurencyjne do 2027 r.
„Kraje członkowskie mogłyby zaoszczędzić 22 mld euro, wycofując się z węgla zgodne z zapisami porozumienia paryskiego" – czytamy w raporcie CTI. Tylko działające w Niemczech elektrownie mogłyby uniknąć strat z tytułu tzw. kosztów osieroconych rzędu 12 mld euro. Dzięki rezygnacji ze spalania węgla do 2030 r. najwięcej zyskałyby RWE i Uniper, odpowiednio 5,3 mld euro i 1,7 mld euro. W przypadku Polski byłoby to łącznie 2,7 mld euro.
W raporcie wskazano PGE i Tauron, które uniknęłyby strat rzędu kilkuset milionów euro, a także Eneę z kwotą około 100 mln euro. Oszczędności Wielkiej Brytanii byłyby proporcjonalnie mniejsze, bo ten kraj już od dłuższego czasu wycofuje się ze stosowania węgla. Z kolei Włochy i Słowenia uniknęłyby odpowiednio 480 mln euro i 740 mln euro strat.