Pytania odnosiły się przede wszystkim do zaangażowania koncernu w budowę bloku węglowego w elektrowni Ostrołęka. Trudno chyba o bardziej dyplomatyczne przyznanie, że nie wszystko idzie tu jak po maśle.
– Ten projekt jest jawnie nieopłacalny, a jednak nadal trzeba go sfinansować – mówi „Parkietowi" Michał Hetmański, ekspert think tanku Instrat, który przygotował pakiet pytań na ostatnie walne zgromadzenie energetycznej spółki. I tu pojawia się szereg problemów, z których pierwszy wiąże się z tym, że w 30 proc. inwestycję miały finansować banki.
Te zachodnie umywają ręce, polskie – zapewne nie wyłożą całych 30 proc. – Jeżeli nie zrobią tego w wystarczającym stopniu banki państwowe, to w kolejce czekają już te same banki azjatyckie, które m.in. ostatnio refinansowały dług Tauronu. To może być okazja np. dla inwestorów z Chin, i tym razem sposób uzyskania wpływu może być bardziej skuteczny, bo nie ma konkurencji na rynku finansowania energetyki węglowej – mówi analityk.
Ale to niejedyny kłopot z Ostrołęką. W środowisku analityków mnożą się zarzuty o uchybienia w komunikowaniu postępów procesu inwestycyjnego przez koncerny Energa i Enea.
– Zespoły relacji inwestorskich sponsorów projektu nie brzmią już wiarygodnie: PGE od końca 2018 r. się zastanawia, czy wejść w projekt, a akcjonariusze cały czas słyszą wymijające „rozmowy nie zostały skonkludowane" – skarży się Hetmański. – Skoro Orlen lub Lotos czy PGE przy innych projektach potrafią komunikować zakończenie procesu due diligence (zgodnie z rozporządzeniem MAR), to co stoi na przeszkodzie w przypadku Ostrołęki? – pyta retorycznie.