Jeśli w poniedziałek nie dojdzie do giełdowej katastrofy, to listopad 2020 r. będzie najlepszym listopadem w historii WIG. Licząc do piątkowego popołudnia, indeks zyskał od początku miesiąca aż 20,6 proc., podczas gdy rekordowy pod tym względem listopad 1993 r. przyniósł wzrost o 11,2 proc. Co istotne – wszystkie główne indeksy naszego rynku wyznaczyły w minionym tygodniu nowe lokalne szczyty intraday, a niektóre przebiły nawet maksima covidowej hossy.
Inwestorom nie brakuje powodów do optymizmu. Koncerny farmaceutyczne informują o postępie prac nad szczepionką, co pozwala myśleć o zapanowaniu nad pandemią w przyszłym roku. To oznacza zdjęcie z barków kluczowego czynnika ryzyka, czyli widma kryzysu gospodarczego wywołanego przedłużającymi się lockdownami. Ponadto znamy już prezydenta USA, a jego poprzednik już się z tą wiedzą nie tylko oswoił, ale prawdopodobnie także ją zaakceptował. Jakby tego było mało – sekretarzem skarbu za oceanem ma zostać była szefowa Fedu Janet Yellen, znana inwestorom przede wszystkim z gołębiego podejścia do polityki monetarnej. A nic tak nie cieszy globalnego kapitału, jak brak ryzyka i gwarancja nadpłynności. W tym kontekście wspomniane śrubowanie lokalnych maksimów wydaje się całkiem uzasadnione. Pytanie tylko, jak długo tak można.
W czwartek WIG rósł w porywach do 53 662 pkt. To najwyższy poziom od 25 lutego. Notowania naruszyły wakacyjne maksimum, co zgodnie z klasyką AT oznacza kontynuację covidowej hossy. Co ciekawe, szczyt udało się wyznaczyć podczas absencji Amerykanów, którzy obchodzili Święto Dziękczynienia. Można to zatem interpretować to jako pokaz siły popytu. Nie było to może imponujące wybicie, ale trzeba pamiętać, że indeks od początku roku wzrósł o ponad 20 proc., więc trudno oczekiwać, by cały czas rósł jak na sterydach.
Każdy jednak zastanawia się, czy przy tak dobrym listopadzie możliwy jest rajd św. Mikołaja. W końcu grudzień to jeden z najlepszych statystycznie miesięcy w roku. WIG rośnie w nim średnio o 3,5 proc. przy medianie na poziomie 1,3 proc. W ciągu ostatnich 29 lat w 19 przypadkach indeks w grudniu rósł, a w 10 spadał. To oznacza 66-proc. trafność. Co więcej, jeśli już miesiąc był zwyżkowy, to średnia skala ruchu wynosiła aż 7 proc., podczas gdy grudnie spadkowe przynoszą zniżkę o średniej skali 3,3 proc. Statystyki historyczne są więc bezsprzecznie po stronie kupujących. Szkopuł w tym, że przez pandemię efekty sezonowe w tym roku nie zawsze działają. Część analityków uważa, że Mikołaj przyszedł na GPW wcześniej, a w grudniu raczej będzie się z rynku ewakuował.