– To zdecydowanie więcej, niż się spodziewaliśmy, szczególnie biorąc pod uwagę to, jak trudne są do spełnienia warunki postawione przez organizatora przetargu – mówi nam Janusz Niedźwiecki, prezes Apatora.

Przypomnijmy, że Energa chce wymienić ponad 2,8 mln tradycyjnych liczników energii elektrycznej na takie, które umożliwiają zdalny odczyt pomiaru zużycia. W ramach przetargu ma zostać wyłonionych trzech dostawców, z którymi podpisane zostaną umowy ramowe, a później już kontrakty na konkretne zlecenia cząstkowe. Cała operacja potrwa osiem lat.

W tym czasie, według ostrożnych wyliczeń zarządu Apatora i analityków zajmujących się branżą, giełdowy producent aparatury pomiarowej może liczyć na zlecenia warte w sumie grubo ponad 300 mln zł.

Czy duża liczba oferentów zmniejsza szanse Apatora? Dotarliśmy do listy firm, które złożyły swoje oferty. Okazuje się, że nie ma na niej zbyt wielu potentatów, którzy mogliby być realnym zagrożeniem dla Apatora. – W grupie poważnych kandydatów umieściłbym, oprócz nas i Apatora, firmy Landis+Gyr, Lackmann Metering, Elster Kent Metering i być może T-matic Systems – mówi Janusz Maliszewski, prezes świdnickiej Elgamy. Wtóruje mu Wojciech Dąbrowski z DM BZ WBK. – Najwyżej połowę ofert z tej list można potraktować na serio – mówi analityk. – Nie wyobrażam sobie, żeby spółki z takim doświadczeniem i zapleczem, jakim dysponuje Apator, mogło zabraknąć w finałowej trójce – twierdzi.

O tym, czy spółce uda się podpisać umowę ramową, wiadomo będzie dopiero za kilka miesięcy. – W optymistycznym wariancie przetarg rozstrzygniemy za 6–8 tygodni – mówi Alina Geniusz-Siuchnińska, rzecznik Energi-Operatora. seb