Według Polskiego Związku Firm Deweloperskich budowniczowie mieszkań zasługują na wsparcie państwa – czego im odmówiono – ponieważ majowe odczyty potwierdzają trudną sytuację branży. W maju liczba mieszkań, które deweloperzy rozpoczęli stawiać, skurczyła się rok do roku o 45 proc., a liczba mieszkań objęta pozwoleniami na budowę o 36 proc. W części dużych aglomeracji spadki są jeszcze głębsze.
Płynność pod presją
– Spadek liczby mieszkań objętych pozwoleniami częściowo wynika z problemów z uzyskiwaniem decyzji administracyjnych, co jest efektem przejściowego zawieszenia pracy urzędów – mówi Konrad Płochocki, dyrektor generalny PZFD. – Najbardziej niepokojący jest drastyczny spadek liczby nowo rozpoczynanych inwestycji, co wskazuje na trudności w pozyskiwaniu finansowania na nowe projekty oraz dużą niepewność co do popytu. W ślad za spadkiem nowych inwestycji można się spodziewać ograniczenia zamówień na materiały budowlane i redukcji zatrudnienia na budowach – dodaje.
Podkreśla, że wobec słabych wyników deweloperów w kwietniu i maju dziwi decyzja rządu o sektorowym wykluczeniu branży deweloperskiej z możliwość korzystania z tarczy dla dużych firm. – Spółki deweloperskie – oraz inne z sektora nieruchomości, które zostały wykluczone – płacą podatki na równi z innymi przedsiębiorcami, a zostały w sposób nieuzasadniony wyłączone z programu niezależnie od indywidualnej sytuacji. PZFD jako reprezentacja branży domaga się dostępu do wsparcia dla firm na identycznych zasadach jak pozostali przedsiębiorcy. Apelujemy o jak najszybszą zmianę regulaminu tarczy oraz zmiany legislacyjne upraszczające proces inwestycyjny – podsumowuje Płochocki. Już w maju PZFD apelował do decydentów o ustanowienie mechanizmów ewentualnego wsparcia deweloperów przy obsłudze obligacji korporacyjnych zapadających w latach 2020–2021, gdyby doszło do nadwerężenia płynności spółek z powodu lockdownu. Chodziłoby o interwencyjny skup przez państwowe instytucje papierów od obligatariuszy (przy czym gotówka musiałaby być reinwestowana w nowe serie) albo pożyczki dla deweloperów, albo też administracyjne przesunięcie terminu zapadalności obligacji.
Gra popytu i podaży
Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu Rynekpierwotny.pl, wskazuje, że na rynku mieszkaniowym jest teraz okres oczekiwania.
– Myślę, że gdyby się okazało, że rynek – popyt na lokale – nie osłabł, to firmy bez problemu zwiększyłyby skalę inwestycji. Trzeba pamiętać, że ryzyko działalności deweloperskiej polega na tym, że buduje się dużą liczbę mieszkań, które trzeba sprzedać z odpowiednim zyskiem, spółki zachowują więc ostrożność. Myślę, że ten stan potrwa jeszcze miesiąc, dwa – zobaczymy jeszcze, co będzie z pandemią, czy będzie wygasać, czy przeciwnie – mówi Jędrzyński.