Złoto nie powiedziało ostatniego słowa

Przemysław Tychmanowicz rozmawiał w Parkiet TV z Michałem Stajniakiem, analitykiem X-Trade Brokers.

Publikacja: 02.03.2021 17:05

Złoto nie powiedziało ostatniego słowa

Foto: parkiet.com

Cena złota zaliczyła ostatnio wyraźny spadek. Przełamany został istotny poziom wsparcia. Co dalej? Pogłębienie spadków czy jednak okaże się, że strach ma wielkie oczy?

Faktycznie jeśli chodzi o metale szlachetne, to nie ma tutaj ostatnio zbyt dobrych informacji. Dotyczy to przede wszystkim złota, które wyraźnie traciło na wartości. Co więcej, patrząc na to, co dzieje się od początku roku, złoto jest jednym z nielicznych aktywów na rynku surowców i towarów, które straciło na wartości. Jest to oczywiście pochodna rosnących rentowności obligacji w Stanach Zjednoczonych. W przypadku 10-letnich papierów przebiły one ostatnio poziom 1,5 proc. Rosnące rentowności to z kolei pochodna oczekiwań dotyczących rosnącej inflacji w związku m.in. z dużymi transferami kapitału do społeczeństwa. Pakiet stymulacyjny też jest już praktycznie przesądzony. Ilość gotówki w obiegu powoduje więc, że oczekiwania inflacyjne mocno rosną.

Ale przecież złoto teoretycznie chroni przed inflacją?

Zgadza się. Złoto chroni przed rosnącymi cenami konsumpcyjnymi, ale w długim terminie. W sytuacji, kiedy mamy efekt zaskoczenia inflacyjnego, okazuje się, że złoto takim dobrym rynkiem już nie jest. Dużo też zmieniło się po latach 2007–2008, kiedy to Rezerwa Federalna rozpoczęła niestandardowe działania w postaci skupu aktywów. Wtedy to korelacja między ceną złota a inflacją zaczęła się rozjeżdżać. Pojawiło się natomiast powiązanie cen złota z rentownościami obligacji. Nasze ostatnie obliczenia wskazują, że potencjalnie, przy rentownościach obligacji na poziomie 2 proc., złoto mogłoby stracić od około 5 do 8 proc. W efekcie cena mogłaby spaść nawet do 1600 USD za uncję. Cały czas jednak uważam, że złoto jest dobrym pomysłem inwestycyjnym w obecnych czasach, biorąc pod uwagę, że pieniądz poprzez dodruk stracił swoją wartość. Mało tego, banki centralne wcale nie wskazują, że stopy procentowe pójdą do góry, więc rajd rentowności związany z oczekiwaniami inflacyjnymi może być nieco na wyrost. Oczekuję więc, że złoto powróci do łask inwestorów w dalszej części roku. Obecna słabość złota też wynika z mniejszego popytu inwestycyjnego. Być może czeka on na jakiś bodziec. Możliwe, że przyjdzie on z biznesu jubilerskiego, który był w ostatnich kwartałach dość słaby.

Goldman Sachs ostatnio obniżył swoje prognozy dla złota z 2300 USD do 2000 USD. Pan też ostatnio mówił, że złoto może dojść do 2300 USD. Ten optymizm też teraz jest mniejszy?

Osiągnięcie poziomu 2300 USD w tym roku będzie bardzo trudne. Złoto jest na tyle dużym rynkiem, że potrzeba naprawdę dużego pobudzenia popytu, aby doprowadzić cenę do takiego poziomu. Myślę natomiast, że obecna korekta prędzej czy później się skończy. W 2011 r. korekta na rynku złota sięgnęła ponad 20 proc. Obecnie nie mamy jeszcze do czynienia z tak dużym cofnięciem. Tak jak wcześniej wspomniałem, zakładam maksymalny spadek do 1600 USD za uncję. Z tych poziomów szukałbym okazji do inwestycji w złoto. Uważam też, że w kolejnych miesiącach poziom 2000 USD jest jak najbardziej do osiągnięcia. To jednak też będzie zależało od rentowności obligacji czy też tego, co stanie się z amerykańskim dolarem. Osobiście wierzę Rezerwie Federalnej, która mówi o tym, że nie ma po co podnosić stóp procentowych. Tym samym rajd rentowności jest nieco przesadzony.

Takich problemów jak złoto nie ma ropa naftowa. Odmiana WTI przez chwilę zjechała poniżej 60 USD za baryłkę, ale szybko wróciła powyżej tej wartości. W perspektywie mamy decyzję organizacji OPEC. Czego można spodziewać się na tym rynku?

Jeśli chodzi o OPEC, to nie spodziewam się dużych ruchów z tej strony. Są podstawy do tego, aby kartel zwiększył produkcję ropy. Wzrosty na rynku, które obecnie obserwujemy, wynikają bowiem z tego, że mamy sztucznie utrzymywany deficyt surowca. Teoretycznie od kwietnia produkcja może wzrosnąć nawet o 1,5 mln baryłek na dzień. Nie spodziewam się jednak, aby doszło do takiej sytuacji. Arabia Saudyjska zdaje sobie sprawę, że jeśli taka ilość produkcji trafi na rynek, to obecnych cen nie da się utrzymać. Można oczywiście mówić, że cena ropy wróciła do poziomów sprzed pandemii, ale też trzeba pamiętać, że to nie były wysokie ceny i wtedy OPEC również myślał o ograniczaniu produkcji. Uważam więc, że polityka ograniczania produkcji będzie trwała w najbliższym czasie mimo poprawy sytuacji związanej z koronawirusem. Nie mamy bowiem jeszcze mocnego ożywienia po stronie popytu. Jeżeli wzrost popytu będzie przekraczał podaż, to dopiero wtedy OPEC będzie mógł zmienić swoją politykę. Myślę, że nie stanie się to do połowy roku, a to oznacza, że np. w przypadku ropy Brent poziom 70 USD jest jak najbardziej do osiągnięcia.

A co z miedzią? Przez wiele miesięcy jej cena wyraźnie szła do góry, chociaż akurat ostatnio pojawiły się spadki. Czy poziom 10 tys. USD za tonę na giełdzie w Londynie jest do osiągnięcia?

Obecnie na rynku miedzi spodziewam się lekkiej korekty. Patrząc na sezonowość z ostatnich 10–15 lat, marzec i kwiecień to właśnie okres, w którym miedź traci. Widać też, że jest niepewność dotycząca ożywienia gospodarczego w Chinach. To może wstrzymywać dalsze wzrosty. Pojawiła się dodatkowo niepewność dotycząca tego, co dzieje się z dolarem i rentownościami obligacji. Przez najbliższe tygodnie spodziewam się więc konsolidacji, natomiast w dalszej części roku możliwa jest kontynuacja wzrostów, chociaż na chwilę obecną trudno jest powiedzieć, czy faktycznie uda się złamać poziom 10 tys. USD.

Parkiet TV
Czy rynek będzie się obawiał zamachu na niezależność NBP?
Parkiet TV
Jakie nowości w tym roku szykuje dla klientów BM Pekao?
Parkiet TV
Dlaczego GPW przesunęła ponownie start systemu WATS?
Parkiet TV
Na co Polska wyda 224 mld zł budżetu na ochronę zdrowia?
Parkiet TV
MLP Group, czyli magazyny, koniunktura, REIT-y i dyrektywa budynkowa
Parkiet TV
Wyniki firm, sygnały z gospodarki sprzyjają hossie na rynkach akcji