Pierwsza połowa czwartkowej sesji w wykonaniu warszawskich indeksów była nudna jak mecze Ekstraklasy. Indeksy poruszały się w bok i utrzymywały się w okolicy zamknięć środowych. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że cała trójka (WIG20, mWIG40, sWIG80) wyznaczyła wczoraj nowe szczyty fal wzrostowych i charakteryzuje się silnym impetem zwyżkom, dzisiejszy marazm należy uznać za popis siły przez odpoczynek. W normalnych warunkach, ktoś próbowałby realizować zyski i korygować notowania, bo fale schłodzenia są naturalnym odruchem po ataku szczytowym. Rynkom daleko jednak do normalności (albo mamy nową normalność), bo zalewa je historycznie wysoka fala płynności. Wprawdzie zagranicą spadki wczesnym popołudniem były większe niż na GPW (DAX, CAC40 i BUX spadały po 0,6 proc.), ale co to za ruch, kiedy od marcowego dołka zyskały one już po blisko 40 proc. Choć zieleń nieco dziś zblakła, to wciąż górą są byki.

Co do spółek. O 13.00 na GPW 41 proc. podmiotów było na plusie, a 43 proc. na minusie. Czyli remis. Najwięcej zyskiwały papiery Delko (35 proc.), co było reakcję na dobre wyniki kwartalne. Najbardziej pod kreską (-10 proc.) był Celtic, ale nie jest spółka grzesząca płynnością. Warto dodać, że do 13.00 osiem spółek wyznaczyło co najmniej roczne maksimum notowań (m. in. Mobruk, Rafamet i Everest), a żadna nie osiągnęła analogicznego minimum. Obroty, jak na ten moment sesji, były przyzwoite, bo sięgały 630 mln zł. To daje nadzieje, że o 17.00 pęknie bariera 1 mld zł.

Co na innych, poza akcyjnymi, rynkach? EUR/USD korygował się po południu o 0,35 proc. do 1,1196 USD. Ropa WTI taniała o 1,6 proc. do 36,7 USD za baryłkę. O 0,6 proc. drożało złoto i za uncję trzeba było płacić 1710 USD. Na rynku kryptowalut panował spokój. Kurs bitcoina oscylował przy 9558 USD, a kapitalizacja rynku przy 274 mld USD.