Najważniejsza jest radość ze skakania

Kamil Stoch za medale i trofea zarobił w ubiegłym sezonie ponad milion złotych. Ale skoczkowie to ubodzy krewni innych sportowców, choć ich rywalizacja przyciąga przed telewizory miliony Polaków.

Publikacja: 24.11.2018 12:00

Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Jakub Wolny, Piotr Żyła w drodze na podium podczas Pucharu Świata w skok

Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Jakub Wolny, Piotr Żyła w drodze na podium podczas Pucharu Świata w skokach w Wiśle.

Foto: AFP

Taki wynik finansowy polskiego mistrza nie byłby możliwy, gdyby nie mnogość ważnych imprez w kalendarzu. Puchar Świata, igrzyska olimpijskie w Pjongczangu, mistrzostwa świata w lotach oraz turnieje: Czterech Skoczni, Willingen Five, Raw Air i Planica 7.

Tylko w jednej z nich – MŚ w lotach – Stoch nie triumfował. Za indywidualne srebro i drużynowy brąz otrzymał w sumie ponad 120 tys. zł. Niewiele więcej – 157,5 tys. zł – dostał za dwa medale olimpijskie (indywidualne złoto i drużynowy brąz), a wygranie prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni wyceniono na 72 tys. zł – tyle samo co zwycięstwo w kończących sezon zawodach w Planicy. Hojniejsi byli gospodarze innych nowych imprez w kalendarzu – Willingen Five i Raw Air. Stoch za triumf zarobił odpowiednio około 106 tys. i 254 tys zł.

– Dzięki takim turniejom mamy więcej wyzwań, okazji do bezpośredniej rywalizacji i szans na lepsze nagrody, bo te w TcS są lipne – przyznał Stoch pod koniec zeszłego sezonu przed kamerami TVP. Warto wspomnieć o pięknym geście mistrza z Zębu. Całą premię za medale igrzysk przekazał sztabowi szkoleniowemu.

Kwalifikacje dla wszystkich

Przykład Stocha pokazuje, że najbardziej opłaca się regularność. Za wygrane w poszczególnych konkursach Pucharu Świata uzbierał w sumie prawie 647 tys. zł (dodatkowych pieniędzy za Kryształową Kulę nie ma). Drugi z Polaków, który znalazł się w pierwszej dziesiątce listy płac – Dawid Kubacki – zarobił już prawie połowę mniej (353 tys. zł).

Premie otrzymuje 30 najlepszych zawodników. Jeden punkt wyceniany jest na 100 franków szwajcarskich. Nagrody za zwycięstwa w konkursach indywidualnych wynoszą 10 tys. franków (około 37 tys. zł), za drugie miejsce – 8 tys., a za trzecie – 6 tys franków.

Triumf w drużynie to 30 tys. franków do podziału (7,5 tys. na głowę). Taką sumą w pierwszy w tym sezonie weekend PŚ w Wiśle podzielili się polscy skoczkowie. Dodatkowo za miejsca w pierwszej dziesiątce rywalizacji indywidualnej na konta Stocha (czwarty), Piotra Żyły (szósty) i Dawida Kubackiego (ósmy) wpłynęło odpowiednio: 5, 4, i 3,2 tys. franków. Najbogatszy z Wisły wyjechał nie triumfujący Rosjanin Jewgienij Klimow, lecz drugi w konkursie Niemiec Stephan Leyhe (w sumie 13,5 tys. franków). Zdecydował brak rosyjskiej drużyny na podium.

Od tego sezonu wprowadzono też premie dla zwycięzców kwalifikacji: 3 tys. franków w skokach i 5 tys. franków w lotach. – Jesteśmy jedyną dyscypliną podlegającą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, w której funkcjonuje instytucja diet. Dla niektórych organizatorów to dość skomplikowane pod kątem prawnym, więc zdecydowaliśmy się na stałe nagrody – tłumaczył w rozmowie z portalem skijumping.pl Walter Hofer, dyrektor Pucharu Świata.

Wcześniej takie premie były tylko w wybranych zawodach, np. w Turnieju Czterech Skoczni. To kolejny krok w stronę podniesienia rangi eliminacji i zwiększenia ich atrakcyjności dla widzów, po obowiązkowym starcie w kwalifikacjach dla wszystkich zawodników, również tych z pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej.

Kubek i rower

Poza premiami za zajęcie czołowych miejsc skoczkowie otrzymują drobne upominki: kwiaty, kubki, koce, czasem ktoś zafunduje rower. – Organizatorzy mają różne pomysły. Zależy od miejsca, sponsorów. Nie wszystkich stać na wypasione nagrody. Trzeba pamiętać, że sam koszt organizacji zawodów jest duży. Dla mnie najważniejsze jest jednak czerpanie radości ze skakania – podkreśla Stoch.

Oczywiście premie za zwycięstwa w konkursach to niejedyne dochody skoczków. Najlepsi mają podpisane kontrakty sponsorskie i reklamowe, ale ich wysokość to pilnie strzeżona tajemnica. Specjaliści od marketingu obecną wartość reklamową Stocha szacują na 1–1,2 mln zł. Więcej niż grającego w NBA Marcina Gortata i Agnieszki Radwańskiej, która dopiero co zakończyła swoją tenisową karierę.

Na lepsze pieniądze może liczyć jedynie Robert Lewandowski, którego pensji z wynagrodzeniem skoczków nie ma co porównywać. W tydzień zgarnia w Bayernie tyle, ile Stoch jest w stanie zarobić przez cały sezon.

Konkursy Pucharu Świata co tydzień przyciągają przed telewizory kilkumilionową widownię – zdarza się, że więcej niż mecze piłkarskiej reprezentacji. Bilety na zawody w Wiśle i Zakopanem sprzedają się na pniu, ale w skali światowej to sport niszowy. Poza Polską rywalizacja Stocha i spółki wzbudza emocje tylko w kilkunastu krajach: głównie skandynawskich oraz Niemczech, Japonii, Czechach, Słowacji, Słowenii, Rosji, mniej we Włoszech czy Francji. To przekłada się na wpływy z praw telewizyjnych i marketingowych, a dalej na nagrody finansowe.

Milka pomoże młodym

Głównym sponsorem Stocha, widocznym na jego kasku, są kleje do glazury Atlas. W lipcu przedłużył umowę z firmą o kolejne dwa lata. Tak jak koledzy z reprezentacji na swoim sprzęcie reklamuje m.in. Grupę Azoty, Grupę Lotos, Tauron, 4F czy Renault.

Do grona partnerów strategicznych Polskiego Związku Narciarskiego dołączyła właśnie Milka. Producent czekolady nie zamierza się ograniczać do wspierania kadry A. Będzie inwestować także w młodych zawodników. W pierwszej kolejności przekaże im kaski i zapewni opiekę fizjoterapeutów. Opłaci również szkolenia dla trenerów następców Stocha.

„W rozmowach z doświadczonymi i utytułowanymi skoczkami często słyszeliśmy historie ich początków – problemów z dojazdem na treningi oraz zawody czy konieczność korzystania z używanego sprzętu w klubach, by nie obciążać i tak już nadszarpniętych domowych budżetów. Na kanwie tych rozmów i obserwacji zdecydowaliśmy się na krok na polskim rynku wyjątkowy: rozszerzenie klasycznego sponsoringu kadry A o dodatkowy fundusz dedykowany potrzebom najmłodszych, zjednoczonych w lokalnych klubach, z których wywodzą się przyszłe gwiazdy skoczni" – tłumaczą przedstawiciele Milki. Z takimi problemami mierzył się także nastoletni Stoch. Przez sześć lat pomagał mu Kazimierz Zelek, właściciel firmy budowlanej w Zakopanem. Wieloletni radny miasta i powiatu przekazywał mu swoją dietę. – To było bodaj 700 zł miesięcznie. Kupiłem mu też sprzęt: narty i kombinezon – wspominał przed rokiem Zelek w rozmowie z „Super Expressem".

Zima w Turcji

Międzynarodowa Federacja Narciarska nie ustaje w poszukiwaniach nowych możliwości pomnożenia zysków i promocji skoków. Już w lutym 2020 roku zawodnicy mają rywalizować w Turcji (Erzurum), a tydzień później po wielu latach nieobecności powrócą do USA. Konkursy w Polsce pozostają niezagrożone. Inauguracja sezonu 2019/2020 po raz trzeci z rzędu nastąpi w Wiśle, a w styczniu – kilka dni po Turnieju Czterech Skoczni – mają się odbyć dwa konkursy indywidualne na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Materiał Promocyjny
Nowy samochód do 100 tys. zł – przegląd ofert dilerów
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych