Cyberprzestępczność to coraz poważniejszy problem dla światowej gospodarki, wynika z najnowszego, corocznego raportu „Internet Security Threat Report” przygotowanego przez firmę Symantec, wiodącego producenta oprogramowania antywirusowego na świecie. Według Symenteca w 2010 r. na świecie powstało ok. 286 mln wirusów komputerowych, które dokonały 3,1 mld ataków czyli 93 proc. więcej niż w 2009 r. To oznacza, że w każdej sekundzie atakowanych było 100 komputerów. Żeby sprostać zagrożeniom firmy informatyczne przygotowały w zeszłym roku i wypuściły na rynek aż 10 mln sygnatur (wersji oprogramowania antywirusowego) czyli 27 tys. dziennie. O rosnącej skali zagrożeń może świadczyć fakt, że w 2002 r. łączna liczba sygnatur powstałych przez cały rok wynosiła mniej niż 30 tys.
Przestępstwa komputerowe mają coraz bardziej wyrafinowany charakter. Wirusy pojawiają się już w pierwszym dniu, kiedy oprogramowanie trafia na rynek jeszcze zanim jego producent usunie z niego luki, których nie wykrył na etapie produkcji. Hakerzy nie bawią się już także w proste rozsyłanie spamu. Ich ataki są coraz częściej skierowane na konkretne firmy i pracujące w nich osoby. W Stanach Zjednoczonych firma zaatakowane przez cyberprzestępcę musiała w 2010 r. wydać aż 7,2 mln USD na naprawienie szkód. Polskie firmy nie chwalą się podobnymi informacjami ale według przedstawicieli Symanteca również muszą zmagać się z tego typu przestępczością (dotyczy to głównie instytucji finansowych).
Ważnym trendem, który w zeszłym roku nabrał znaczenia, są ataki przy wykorzystaniu serwisów społecznościowych. – To bardzo skuteczna metoda bo internauta nie ma powodów, żeby nie wierzyć w mail i zawarte w nim załączniki, który dostał od przyjaciela – mówi Maciej Iwanicki, senior presales consultant w polskim oddziale Symanteca. Jego zdaniem szczególnie narażone z tego powodu są komputery, z których korzystają dzieci i młodzież, które masowo przesyłają sobie zdjęcia czy dowcipy. Cyberprzestępcyn szybko nauczyli się też „korzystać” z urządzeń mobilnych. Wprowadzają m.in. złośliwe kody do legalnego oprogramowania, które jest dystrybuowane przez sklepy, żeby w ten sposób przejąć kontrolę nad urządzeniem. W 2010 r. liczba tego typu ataków wzrosła o 42 proc. w porównaniu z 2009 r. – Przewidujemy, że liczba zagrożeń będzie dynamicznie rosła bo stopa zwrotu podobnych ataków jest coraz wyższa – uważa Iwanicki. Wynika to m.in. z faktu, że coraz więcej ludzi wykorzystuje swoje smartfony czy inne urządzenia przenośne do dokonywania operacji finansowych na swoich kontach.
Ciekawym zjawiskiem, które mocno unaoczniło się w 2010 r., była rosnąca dostępność narzędzi (programów) do cyberprzestępstw. Można je po prostu kupić w Internecie. Ich producenci udzielają nawet wsparcia technicznego na wypadek, gdy początkujący haker ma problemy z uruchomieniem aplikacji. Gotowy pakiet kosztuje od 5 do 650 USD. Lawinowy wzrost cyberprzestępczości wynika z faktu, że to bardzo dochodowy biznes. Największą popularnością na czarnym rynku cieszą się numery kart kredytowych. Co piąte przestępstwo komputerowe polegało właśnie na ich zdobyciu. Jeden numer na rynku „wtórnym” kosztuje od 0,3 do aż 100 USD. Dane dotyczące rachunków bankowych są wyceniane na 10-900 USD od sztuki (19 proc. przestępstw dotyczyło właśnie włamań tego typu). Włamanie do bankomatu i wypłacenie gotówki z konta „kosztuje” od 200 do 500 USD lub 50-70 proc. wypłaconej kwoty.