Stopa dywidendy wynosi więc prawie 5,8 proc. Jednak, żeby mieć pewność, że dostanie się dywidendę, papiery spółki trzeba kupić ze znacznym wyprzedzeniem. Nawet tygodniowym!

Wszystkiemu winne są dwie czeskie instytucje rynku kapitałowego. Dokładniej zaś chodzi o tamtejsze Centrum Papierów Wartościowych (czyli Stredisko Cennych Papiru) oraz Centralny Depozyt (czyli Centralni Depozitar), których rolę w Polsce pełni Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Między 28 czerwca a 2 lipca zaplanowany jest transfer danych informatycznych z SCP do depozytu. Podobną operację przeprowadzono zresztą także w zeszłym roku.

Choć w Czechach, podobnie zresztą jak w Polsce, obowiązuje trzydniowy termin księgowania transakcji giełdowych (T+3), na przełomie czerwca i lipca rejestracja taka – właśnie z powodu transferu danych – dokonywana będzie ze znacznym opóźnieniem. – Wszystkie operacje giełdowe, które zostaną przeprowadzone w Pradze 23 czerwca i później, aż do końca miesiąca, będą zaksięgowane dopiero 7 lipca – wyjaśnia Martin Tesar z praskiego biura maklerskiego Patria.

Oznacza to, że każdy inwestor handlujący na praskiej giełdzie, aby zyskać prawo do dywidendy z zeszłorocznego zysku CEZ, musi akcje tej spółki kupić przed 23 czerwca. A co z inwestorami, którzy grają na naszym rynku? Składając zlecenie zakupu, nigdy nie wiemy, od kogo będziemy akcje nabywać. Jeżeli trafimy na inwestora, który handluje tylko na GPW, zakup akcji CEZ dokonany nawet 24 czerwca da nam prawo do dywidendy. Możemy jednak trafić też np. na fundusz, który złożył zlecenie sprzedaży na GPW, choć akcje miał zdeponowane w Czechach. Wtedy kupując akcje koncernu po 23 czerwca prawa do dywidendy nie zyskamy. – Takie sytuacje zdarzały się już w zeszłym roku – przyznaje Dariusz Marszałek z KDPW.