Miała tam powstać gazowo-parowa jednostka o mocy 120 MW elektrycznych i 90 MW cieplnych wraz z dodatkowym kołem na 40 MW, uruchamianym w okresie szczytowego zapotrzebowania na moc. Jak tłumaczy spółka powodem są niekorzystne uwarunkowania wpływające na rentowność tego projektu. Chodzi głównie o niepewność co do kształtu przyszłego systemu wsparcia dla źródeł wytwarzających jednocześnie energię i ciepło (w procesie tzw. kogeneracji). Wsparcie dla jednostek już działających kończy się w grudniu 2018 i jak pisaliśmy w tym tygodniu – ministerstwo energii raczej niechętnie patrzy na stworzenie nowego mechanizmu dedykowanego elektrociepłowniom.
Cały czas niekorzystne pozostają też relacje między stosunkowo wysokimi cenami gazu a niskimi cenami energii elektrycznej i uprawnień do emisji CO2, które na razie nie zachęcają do inwestowania w nowe, mniej emisyjne moce.
„Podjęcie decyzji o realizacji projektu w obecnych warunkach wiązałoby się ze zbyt dużym ryzykiem, mogącym negatywnie oddziaływać na osiągane w przyszłości wyniki finansowe, wartość spółki a co za tym idzie interesy akcjonariuszy" – czytamy w komunikacie spółki.
Spółka zamierza jednak pozostać dostawcą ciepła dla miasta Konina po 2020 roku. W tym celu rozważane są różne koncepcje mające służyć realizacji tego zamiaru. Między innymi trwają prace studialne dotyczące produkcji energii i ciepła w kogeneracji przy wykorzystaniu obecnie funkcjonującego bloku biomasowego w Elektrowni Konin, o czym spółka informowała w ostatnim półrocznym raporcie okresowym.
W pierwszym półroczu tego roku przychody grupy co prawda zmniejszyły się o 9,3 proc., do 1,37 mld zł. Jednak czysty zarobek wyniósł w tym czasie 140 mln zł, co oznacza wzrost o 807,2 proc. wobec I półrocza 2015 roku. Z kolei wynik EBITDA ZE PAK poprawił się o 47,2 proc., do 329 mln zł.