Deloitte przeprowadziło pionierskie badanie, które przedstawia obraz rad nadzorczych w polskich spółkach notowanych na GPW. Jakie są wnioski?
Badanie było prowadzone w sposób prosty, więc jego pionierskość nie wynika z techniki, ale raczej z tego, że ktoś się za to zabrał i podjął się próby analizy wniosków. Prowadziliśmy badania oparte na materiałach samych spółek, a także przez obserwację tych materiałów. Można powiedzieć, że pierwszą warstwą analityczną był zakres informacji, które mieliśmy do dyspozycji. Te materiały powinny być wyczerpujące, ale w praktyce tak nie jest. Znajduje się w nich ajest zastanawiająca. Druga warstwa analityczna wynikała z analizy samych wyników oraz tego, iż niektóre cechy struktury rad nadzorczych zasługują na szczególną obserwację, jak np. wiek, płeć, doświadczenie itp.
A jakie są luki w danych?
Przypomnę, że spółki giełdowe powinny przestrzegać dobrych praktyk, tzw. ładu korporacyjnego, w tym dobrych praktyk ujawniania informacji o sobie samych. Trzeba przyznać, że firmy chętnie informują o składzie zarządu, ale gorzej jest ze składem rady nadzorczej, co wydaje się dziwne, bo to zupełnie podstawowa informacja. Widać to na przykładzie CV. W przypadku członków zarządu nie ma z nim problemów, ale biografie członków rad nadzorczych nie są już tak skwapliwie przekazywane. Najgorzej jest z informacjami, które pomagałyby zbadać, jak wygląda skład komitetów rad nadzorczych. Szczerze mówiąc, mało która spółka ujawnia informacje o tym, którzy członkowie rad nadzorczych są członkami komitetów odpowiedzialnych za audyt, wynagrodzenia, ryzyko w bankach itd.