Rozmawiamy dzień po wyborach prezydenckich w USA. Jeszcze wczoraj na podstawie sondaży niemal pewne wydawało się zwycięstwo kandydata demokratów Joe Bidena. Wstępne wyniki są jednak bardzo wyrównane. Jakie są pańskie przeczucia co do zwycięzcy?
Prognozowanie wyników wyborów w USA to ciężki kawałek chleba. Zamiast zdecydowanego zwycięstwa demokratów, czyli zdobycia Białego Domu i większości w Senacie, spodziewam się, że albo Biden wygra z niewielką przewagą, albo zdobędzie więcej głosów wyborców, ale Donald Trump zdobędzie więcej głosów elektorów, tak jak w 2016 r., i pozostanie w Białym Domu.
Który z tych scenariuszy byłby lepszy z perspektywy inwestorów?
Hasło, że gospodarka się zawali, jak demokraci dojdą do władzy, to jest republikańska propaganda. Biden chce np. podwyższyć podatki dla spółek i dla 2 proc. najlepiej zarabiających. Ostatnie badania pokazują zaś, że w dłuższym terminie nie ma wyraźnych związków między opodatkowaniem spółek a zachowaniem giełdy amerykańskiej. Większe znaczenie ma koniunktura w gospodarce. Jeśli więc Biden miałby zapewnić większy impuls fiskalny, to jego prezydentura byłaby korzystna dla rynku akcji. Mogłaby jednak być niekorzystna dla największych spółek technologicznych, dla których demokraci chcą wprowadzić pewne regulacje. Ale jeśli Biden zostanie prezydentem, a demokraci nie zdobędą większości w Senacie, to jego propozycje wyborcze nie zostaną zrealizowane. Jeśli z kolei Trump utrzyma Biały Dom, a przewaga republikanów w Senacie stopnieje, to nie należy oczekiwać dużego impulsu fiskalnego. I ten scenariusz jest właśnie wyceniany na rynku obligacji skarbowych USA (w środę wyraźnie spadły ich rentowności – red.).