Mamy wreszcie politykę energetyczną państwa do 2040 r. Ekolodzy mówią, że jest ona zbyt węglowa, górnicy, że zbyt zielona, a część polityków obawia się uzależnienia od rosyjskiego gazu. A pana zdaniem – czy obraliśmy dobre kierunki transformacji energetyki?
Uważam, że wybraliśmy jedyne możliwe kierunki, tzn. rozwój energetyki odnawialnej przy zagwarantowaniu bezpieczeństwa energetycznego. To wszystko powinno prowadzić do obniżenia cen energii elektrycznej, które dziś mamy najwyższe w Unii Europejskiej, bo opieramy produkcję głównie na węglu. Ja się nie dziwię ekologom, bo jesteśmy w stosunku do innych krajów europejskich zapóźnieni, i to nas bardzo dużo kosztuje – zdrowia i pieniędzy. Nic więc dziwnego, że jest nacisk na przyspieszenie transformacji. Ale z drugiej strony nie dziwię się też górnikom. Przecież jeszcze niedawno mówiono im, że Polska węglem stoi i jest to koło zamachowe polskiej gospodarki. To obecni rządzący mówili, że mamy węgla na 200 lat i nie zrezygnujemy z niego nigdy. Gdy więc nagle rządzący ogłaszają wychodzenie z węgla, to górnicy zastanawiają się, kiedy mówi się im prawdę. Trzeba umieć z nimi rozsądnie, uczciwie rozmawiać. Te obawy z obu stron są dla mnie absolutnie do pogodzenia. I tym bardziej jest do rozwiązania problem zaopatrzenia Polski w gaz.
No właśnie – czy grozi nam utrata bezpieczeństwa w tym obszarze?
Jeszcze parę lat temu nie mieliśmy ani znowelizowanej dyrektywy gazowej, ani rozporządzeń o bezpieczeństwie dostaw gazu. One kompletnie zmieniły obraz, jeśli chodzi o bezpieczeństwo gazowe czy energetyczne w Europie, i dziś naprawdę możemy czuć się bezpieczni. Mam nadzieję, że w ciągu dwóch lat skończymy budowę rurociągu z Norwegii i Danii, choć szkoda, że o 20 lat za późno. Jest już gazoport w Świnoujściu, będzie lekki gazoport na Wybrzeżu Gdańskim, do tego mamy też własny gaz i to nam gwarantuje, że możemy stopniowo rezygnować z dostaw rosyjskiego surowca rurociągiem jamalskim.