Z którym z produktów będących w waszej ofercie wiąże pan największe nadzieje?
Rynki z reguły są efektywne, ale trafiają się też takie, które są nieefektywne. Na tych drugich łatwiej jest osiągnąć dodatkową stopę zwrotu. W przypadku wielu TFI i funduszy można powiedzieć, że działają one na rynkach efektywnych. Są to zagraniczne rynki akcji czy też rynek polskich dużych spółek. Są jednak też rynki nieefektywne, na których nie ma zbyt wielu graczy. Zdecydowanie zalicza się do nich rodzimy rynek długu korporacyjnego. Wydaje nam się, że jest to ciekawa nisza, w której mamy bardzo mocną pozycję i powinna ona w kolejnych latach zapewniać dodatkowe stopy zwrotu ponad to, co wynika z relacji zysk/ryzyko. Wszystkie inne klasy aktywów, dostępne na rynku publicznym, mają jednak ustaloną relację zysku do ryzyka. Trzeba więc wyjść poza dostępne powszechne spektrum inwestycyjne, aby móc w ciągły sposób dostarczać dodatkową wartość. Wydaje nam się, że rynek prywatnego długu korporacyjnego jest takim obszarem. Tutaj widzimy przyszłość.
Oferta produktowa to jedno. A jaki jest pomysł na poprawę sprzedaży?
W części związanej z funduszami długu korporacyjnego będziemy rozwijać współpracę z mniejszymi i średnimi dystrybutorami. Często są to firmy niezależne od dużych grup kapitałowych. Chcemy także współpracować z wealth management. W zakresie natomiast funduszu publicznego, który działa w tym segmencie, będzie to ewoluować w kierunku oferty online. To powinno wspierać wzrost aktywów. Jeżeli zaś chodzi o fundusze otwarte, to rynek online dopiero startuje. Nadal mocno jesteśmy związani z naszym głównym dystrybutorem i akcjonariuszem i liczymy na to, że aktywa z tego źródła będą rosły. Wciąż bowiem aktywa w funduszach w stosunku do depozytów w Getin Noble Bank stanowią nieco mniej niż średnio na rynku bankowym w Polsce.
Otoczenie teoretycznie sprzyja napływowi aktywów. Pan spodziewa się masowego napływu pieniądza do TFI i na rynek kapitałowy? To będzie czas żniw dla pośredników oraz Noble Funds TFI?
Wydaje się, że jest na to szansa, ale to też nie stanie się od razu. Przyzwyczajenia oszczędzających będą stopniowo się zmieniać. Trzeba jednak pamiętać, że jako TFI też mamy mocną konkurencję również poza rynkiem finansowym. Mam tutaj na myśli rynek nieruchomości, który historycznie przynosił pokaźne stopy zwrotu. W Polsce wciąż natomiast wiele osób kieruje się stopami zwrotu z przeszłości, co nie zawsze musi być skuteczne. Drugą konkurencją dla TFI są detaliczne obligacje skarbowe, które chronią przed inflacją, co w obecnym czasie, ale pewnie też i w przyszłości, ma duże znaczenie. To będzie mitygować napływ kapitału do funduszy inwestycyjnych. Wydaje się jednak, że w miarę upływu czasu sytuacja też będzie się zmieniać. Rynek nieruchomości wraz ze wzrostem cen może tracić na atrakcyjności. W perspektywie średnioterminowej wraz ze spadkiem inflacji obligacje też będą stawały się mniej atrakcyjne dla klientów. Też warto wspomnieć o jednej ważnej rzeczy, czyli opłatach w funduszach, które będą spadały. Jest to takie samo zjawisko, jakie widzieliśmy po kryzysie finansowym w sektorze bankowym. Spadek marż banki musiały wynagrodzić sobie wzrostem wolumenów. Wydaje mi się, że taka sama droga czeka TFI. Musimy się pogodzić ze spadkiem opłat, a skupić się na wzroście aktywów.