Jak dotąd ożywienie w budownictwie po pandemii było znacznie słabsze niż w przemyśle i handlu. W czerwcu produkcja budowlano-montażowa (oczyszczona z wpływu czynników sezonowych) była o 10 proc. niższa niż w lutym 2020 r., podczas gdy produkcja przemysłowa była o 7,5 proc. wyższa, a sprzedaż detaliczna o 4 proc. wyższa. Dlaczego sektor budowlany został w tyle?
Tuż po wybuchu pandemii budownictwo radziło sobie lepiej niż inne sektory. Inaczej niż w przemyśle, w budownictwie nie doszło do zatrzymania prac, czego się obawialiśmy. W niektórych krajach, np. w Austrii i Irlandii, budowy również objął lockdown, w Polsce tego nie było. Budownictwo doświadczyło więc konsekwencji kryzysu z opóźnieniem. Hamowanie rozpoczęło się w II połowie 2020 r. Był to m.in. skutek spadku inwestycji samorządowych, co z kolei wiązało się ze spadkiem dochodów jednostek samorządu terytorialnego. Na to nałożyło się wyczerpanie budżetu unijnego na lata 2014–2020 r. oraz kalendarz wyborczy. Przerwa w napływie funduszy unijnych ograniczyła też inwestycje infrastrukturalne, szczególnie kolejowe. W sektorze prywatnym również doszło do spadku inwestycji, z wyjątkiem mieszkaniówki. Uważam jednak, że dołek, jeśli chodzi o produkcję budowlano-montażową, przypadł na I kwartał br. Teraz sektor budowlany znajduje się w blokach startowych, szykuje się do wybicia.
Czy wśród przyczyn słabej koniunktury w sektorze budowlanym są też problemy podażowe? Sporo mówi się o tym w odniesieniu do przemysłu, który boryka się np. z niedoborem pewnych komponentów, ale też wzrostem cen części surowców oraz frachtu. Czy w sektorze budowlanym takie bariery rozwojowe też widać?
Jak najbardziej. Mamy do czynienia z bezprecedensowym wzrostem cen materiałów budowlanych. Epizody wyraźnego wzrostu tych cen mieliśmy też w latach 2007–2008, potem w 2011–2012 i 2017–2019. Ale teraz skala zwyżek jest nadzwyczajna, sięga od kilkudziesięciu do nawet kilkuset procent. Szczególnie niepokojąca jest sytuacja na rynku stali, ale też drewna, styropianu, kabli, rur. To jest konsekwencja wzrostu cen surowców na rynkach światowych, m.in. metali, ale też ograniczeń produkcji niektórych materiałów, która ucierpiała w trakcie pandemii. Pod koniec 2020 r. pojawił się bardzo silny popyt na te materiały w Chinach, potem w USA i Europie, a podaż za tym nie nadążyła.