Oczy inwestorów są teraz zwrócone przede wszystkim na Jackson Hole. Jeszcze tydzień temu wydawało się, że wydarzenie to może mieć kluczowe znaczenie dla rynków i możliwe jest ogłoszenie tam ograniczenia skupu aktywów przez Fed. W tym tygodniu rynek jakby zmienił swoją optykę. Okaże się, że z dużej chmury będzie mały deszcz?
Na to wygląda, chociaż ten deszcz może być nieco większy niż mżawka. Generalnie jednak oczekiwania dotyczące tego, co może wydarzyć się w Jackson Hole, zmalały. Jest to pochodna informacji, która pojawiła się w weekend. Mam tutaj na myśli zmianę formuły sympozjum na formę zdalną. Znowu więc górę wzięły obawy pandemiczne. W Stanach Zjednoczonych mamy bowiem rosnącą liczbę przypadków zakażeń wariantem delta. Rynek natomiast uznał, że skoro mamy do czynienia z wirtualnym sympozjum, to jest ono mało ważne i nie jest to dobry moment, żeby Jerome Powell ogłaszał zmiany, jeśli chodzi o program skupu aktywów. Generalnie jednak wystąpienie Powella samo w sobie jest istotne. Tematem są bowiem perspektywy polityki pieniężnej.
Brak konkretnych decyzji z perspektywy rynków też będzie jednak jakąś decyzją. Czy to może być pretekst do osłabienia dolara, który przecież jest bardzo wrażliwy, jeśli chodzi o temat taperingu?
Dolar faktycznie ostatnio był nieco słabszy, gdyż inwestorzy zakładają, że Jackson Hole nie będzie przełomem. W całej dyskusji ważna jest jednak jeszcze jedna rzecz, o której nie mówi się zbyt dużo. Im wcześniej bowiem zacznie się tapering, tym są większe szanse na to, że przyjmie on łagodną postać, czyli ograniczenie skupu aktywów będzie przebiegało stopniowo i nie będzie aż tak szkodziło rynkom. Tym samym myślę, że nie ma za bardzo pretekstu do tego, aby dolar miał być za bardzo mocny. Raczej skłaniałbym się ku temu, że korekta, którą obserwujemy na dolarze w ostatnich dniach, może być kontynuowana. Dolar może być słabszy, chociaż też nie spodziewam się jakiegoś mocnego ruchu. Wszystko dlatego, że cały czas mamy niepewność dotyczącą pandemii i tego, jak ona uderzy w gospodarki.