Wrzesień przyniósł spadki indeksów, przede wszystkim tych amerykańskich. Czy jest się czego bać? Czy jest to początek większej korekty na rynkach?
Faktem jest, że we wrześniu mieliśmy korektę, ale warto zwrócić uwagę, że tę korektę zaliczyły przede wszystkim rynek amerykański, rynki Europy Zachodniej czy też chiński. Na tym tle natomiast bardzo dobrze radził sobie rynek krajowy. O ile spółki z WIG20 traciły, chociaż też relatywnie mniej, o tyle bardzo dobrze prezentowały się spółki średnie. Jest to miła odmiana w stosunku do tego, z czym mieliśmy do czynienia w ostatnich latach, w czasie których nasza giełda odstawała in minus od reszty stawki. Teraz jednak nasz rynek wykazał się siłą.
Wróćmy jednak do wrześniowej korekty...
Skoro mówimy o korekcie, to też musimy zaznaczyć, że skala tej korekty jak do tej pory jest bardzo niewielka. Cały czas jesteśmy mimo wszystko kilka procent od historycznych szczytów, jeśli chodzi chociażby o rynek amerykański. Można więc powiedzieć, że na razie nic złego się nie zadziało. Powody tej korekty są też nie do końca jasne. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę, że wrzesień statystycznie jest dla rynków akcji słabszym miesiącem. Powakacyjne lekkie ochłodzenie nastrojów może nawet dobrze zrobiło inwestorom. Na nowo można bowiem spojrzeć na rynek i zastanowić się, co dalej. A patrząc w ten sposób, wydaje mi się, że na razie nie ma przesłanek do tego, aby uciekać z rynku akcji, nawet jeśli korekta miałaby się przedłużyć. Oczywiście można mówić o polityce Rezerwy Federalnej, ale kluczowe jest to, jak faktycznie będą przebiegały zmiany. Fed od jakiegoś czasu mówi, że będzie rozpoczęte ograniczanie skupu aktywów, ale ważne jest to, jak duże będzie to ograniczenie i jak szybko przeprowadzane. To są kluczowe elementy dla rynków, a nie sam fakt, że ograniczenie ma nastąpić. To wydaje się już zdyskontowane.